To nie będzie, wbrew pozorom, wpis kulinarny. Zatrzymamy się w miejscu niezwykłym, o którego istnieniu wie niewielu turystów przybywających do Paryża, a które leży zaledwie niecałą godzinę drogi od stolicy Francji. To wyjątkowe miejsce to renesansowy zamek w Chantilly, który biorąc pod uwagę to, co ma do zaoferowania, moim zdaniem (wcale nieprzesadzonym) powinien cieszyć się nie mniejszą popularnością niż tłumnie odwiedzany o każdej porze roku Wersal. To, o czym mogę Wam zapewnić – będziecie zaskakiwani na każdym kroku, odkrywając to miejsce. Ja byłam. Ale od początku.
Do Chantilly wybraliśmy się w pewną sobotę, bez planu i przygotowania, z przypadkowo nabytą ulotką w ręku. I chyba bez większych oczekiwań, ot weekendowa wycieczka do kolejnego francuskiego zamku. Mieliśmy to szczęście widzieć ich już sporo, w tym znany wszystkim Wersal (którego zwiedzanie mnie osobiście nużyło), a także świetnie zachowane zamki nad Loarą. Do Chantilly jechaliśmy więc, trzeba przyznać, nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego, a wracaliśmy… co tu dużo mówić, pełni zachwytu, a jednocześnie niedowierzania, że takie niesamowite miejsce jest tak mało znane. Dlatego właśnie pierwsze wpisy (nie da się tego opisać w jednym!) postanowiłam poświecić Chantilly. Zasługuje na reklamę!
Czy wiecie skąd się wzięła nazwa Chantilly? Jeśli byliście kiedyś we Francji i korzystaliście ze słodkich dobrodziejstw kuchni francuskiej, to pewnie skojarzycie nazwę z lodami lub jakimś innym deserem. Crème Chantilly to nic innego jak dobrze nam znana bita śmietana, której miastem ojczystym jest właśnie Chantilly. To właśnie tutaj na zamku, w XVII w., François Vatela – wybitny francuski kucharz, który był szefem kuchni i zarządcą dworu, wymyślił ten słodki przysmak i na zamku w Chantilly wyprawił słynną ucztę na cześć Ludwika XIV na 2000 osób. To wydarzenie stało się inspiracja dla filmu Vatel, w którym zagrał Gérard Depardieu. Tyle kulinarnym tytułem wstępu…
Zamek, tak jak i miasteczko Chantilly, znajduje się w regionie Picardia, na północ od Paryża. Zespól pałacowy tworzą Petit Chateau i Grand Chateau, które oddzielone są od siebie fosą. Przy dobrej pogodzie, a taką mieliśmy, przeglądający się w lustrze wody pałac, otulony zielenią i z błękitnym niebem w tle robi ogromne wrażenie! Uczta dla fotografów i nie tylko!
Mieliśmy tego dnia dużo szczęścia, bo na zamku i w przylegającym do niego imponującym ogrodzie trwały właśnie przygotowania do ślubu, trzeba dodać – bajkowego ślubu!
Już przy bramie wjazdowej wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy, bo mijaliśmy kilka udekorowanych (i niebylejakich!) aut, a także grupki szykownie ubranych gości, w tym pań, których kolorowe i przepiękne kapelusze przykuwały uwagę z daleka.
Chantilly chyba w sposób szczególny przyciąga przyszłych i świeżo poślubionych małżonków. Poza tym, ze zamek był postawiony w stan pełnej przedślubnej gotowości, w ogrodach spotkaliśmy także kilka par nowożeńców, którzy wybrali Chantilly na miejsce swojej ślubnej sesji zdjęciowej. Nic dziwnego – sceneria jest niezwykle tajemnicza i romantyczna, ale pozbawiona jakichkolwiek znamion kiczu i komercji.
Jest tu też jeszcze coś, czego poszukują zakochani, a czego próżno szukać w Wersalu czy innych miejscach turystycznych – intymność. Nie ma tu tłumów, pośpiechu, wszechobecnego gwaru i kolejek. Dziś to rzadkość. Dlatego wszystkim zakochanym i nie tylko 😉 polecam to miejsce – na wycieczkę, spotkanie, randkę, sesję ślubną i oczywiście wesele ;). Zobaczcie, jak udekorowano zamek i ogród! Moja wyobraźnia pracowała, a Wam, jak się podoba?
Jeśli mowa o uroczystościach weselnych warto przytoczyć w tym miejscu historię, która miała miejsce całkiem niedawno, a dzięki której Chantilly na chwile znalazło się na ustach całego świata. Chodzi o ślub, którego nie było, choć goście przybyli na miejsce. Ślub, jak się domyślacie, majętnej i znanej persony – otóż samego Ronaldo – światowej sławy brazylijskiego piłkarza. Niedoszły pan młody nie dopełnił formalności wymaganych przez francuskie prawo i dlatego ślub nie mógł się odbyć, odbyła się za to kolacja dla 250 gości, której piłkarz postanowił nie odwoływać, a która kosztowała go JEDYNE 50 tys. euro…
Mam nadzieję, że nabraliście apetytu nie tylko na deser z bitą śmietaną, ale i na więcej opowieści i zdjęć z pałacu w Chantilly… W kolejnym wpisie będziecie mieli okazję zobaczyć nie tylko piękne wnętrza zamku, ale także niemalże dotknąć kosmyka włosów prawdziwej księżniczki ;), a przede wszystkim udamy się do niezwyklej biblioteki i muzeum, którym zachwycają się nie tylko znawcy i koneserzy sztuki… Będzie też o koniach, bo to jeden z najważniejszych symboli tego miejsca. Na razie pozostawiam Was w romantycznej scenerii Chantilly ze śmietanką na weselnym torcie 😉