Dwa miesiące po naszej przeprowadzce z Paryża do Lyonu, wracając ze spaceru, usłyszałam język polski na klatce schodowej. Zaskoczona, przyspieszyłam kroku, by zdążyć, zanim „ten głos” odjedzie windą. Tak się poznałyśmy. Ja i Sylwia, moja sąsiadka z 13. piętra, która dziś zostawia u mnie klucze z prośbą, bym podlała pod jej nieobecność kwiatki. Nie musiałyśmy się długo poznawać i „badać”, by zaufać sobie i wpadać spontanicznie na wieczorną lampkę wina.
Jakiś czas później Sylwia zorganizowała „spotkanie przy schabowym”. Polski wieczorek, na który każda z zaproszonych osób przyniosła jakiś przysmak, składający się na tradycyjny polski obiad: mizerię, buraczki zasmażane, tłuczone ziemniaki, a wspólnie smażyłyśmy kotlety… Poznałam na tym przemiłym spotkaniu inne dziewczyny – Polki: każda z zupełnie inną historią, odmiennym bagażem doświadczeń i bardzo różnym stażem lat spędzonych na emigracji.
Dowiedziałam się, że dziewczyny co jakiś czas urządzają sobie takie wieczorki, podczas których gotują polskie przysmaki, np. lepią pierogi. Byłam zachwycona tym pomysłem! A ze spotkania wracałam jak na skrzydłach. Znacie to? Wpadacie nagle w miejsce i towarzystwo, w którym jest Wam tak po prostu dobrze, swojsko, swobodnie, bez zadęcia, obaw przed oceną, gdzie każdy z sympatią i zainteresowaniem podchodzi do drugiej osoby i chce po prostu miło spędzić czas.
Dla mnie spotkanie z Sylwią było jednym z przełomowych i najbardziej pozytywnych momentów podczas zadamawiania się w Lyonie. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że żyjąc na emigracji, moją sąsiadką w bloku może być Polka – do tego moja rówieśniczka, kochająca podróże tak samo jak ja i jakby to zaśpiewał pan Podsiadło – nadająca na tych samych falach. Osoba, którą zapraszam do siebie, bez względu na to, czy mam bałagan czy porządek, najczęściej totalnie spontanicznie. Przegadałyśmy już niejedną noc i mam świadomość, że gdyby cokolwiek się działo, nie zawahałabym prosić ją o pomoc, zadzwonić w nocy, zapukać do drzwi. To jest bezcenne. Na emigracji to jest bezcenne. Jestem niesamowicie wdzięczna!
Po którymś spotkaniu z Sylwią uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Tych babskich wieczorów, wypadów, pogaduch, z kobiecą, wspierającą energią. Wspólnego malowania paznokci i plecenia warkoczy. Podobnie było po spotkaniu z Magdą, którą poznałam dzięki blogowi i spotkaniu z Kasią, czyli Słowianką w Paryżu, która od niedawna także mieszka w Lyonie.
Po raz kolejny stwierdzam, że mam w życiu niesamowite szczęście do ludzi. Tak było w Polsce, tak jest i na obczyźnie. Ponad rok temu, w Paryżu, z bólem serca żegnałam naszych przyjaciół, którzy postanowili wrócić na stałe do Polski. Dwie przyjaciółki, które dzieliły ze mną najtrudniejsze chwile pierwszych lat emigracji. Pisałam Wam o tym, jak bardzo się bałam tej wyprowadzki do Lyonu. Tego, że kompletnie nikogo tu nie mamy ani nie znamy. I choć mówi się, że życie nie lubi próżni, to jednak ja uważam te moje emigranckie polsko-polskie przyjaźnie za cud. I ogromnie je doceniam.
Emigrantki potrzebują emigrantek
Wiem to na pewno. My kobiety potrzebujemy siebie nawzajem – gdziekolwiek jesteśmy. Największe wsparcie w życiu dostawałam zawsze od przyjaciółek. Od dziewczyn, kobiet, współlokatorek, koleżanek ze studiów i w pracy.
Jest między nami ta niewidzialna nitka porozumienia bez słów; energii, której przepływu nam brak, gdy zbyt długo jesteśmy same.
To szczególnie ważne, gdy wyjeżdżamy na emigrację za miłością. W życiu każdej z nas potrzebny jest balans: czas we dwoje, ale też i spotkania z przyjaciółkami.
Wierzę w to, że emigracja łączy Polki, a nie dzieli. Nie zgadzam się z tą obiegową opinią, która twierdzi, że za granicą od Polaków najlepiej trzymać się z daleka. Na emigracji doświadczyłam pięknych polsko-polskich przyjaźni i wartościowych znajomości. Jeśli mam jakiekolwiek negatywne doświadczenia w kontaktach z Polkami, to tylko na linii przełożony-pracownik.
Najwięcej pomocy, serdeczności i ciepła otrzymałam we Francji właśnie od Polek. Jesteśmy bardzo różni i to normalne, że nie z każdym nam po drodze. W Polsce też nie przyjaźnimy z każdą osobą spotkaną na ulicy. Tak samo na emigracji przyjaźnie się wybiera, tworzy, rozwija i o nie dba, choć oczywiście jest dużo trudniej.
Dołącz do emigrantek
Marzyłam o tym od dawna. O stworzeniu grupy emigrantki. O społeczności kobiet, które wzajemnie się wspierają, ale przede wszystkim rozwijają na emigracji. Mogę śmiało powiedzieć, że spotkania z innymi Polkami odmieniły moje życie na emigracji. W momentach największych kryzysów podnosiły z kolan, a w momentach radości wiedziałam, że nikt inny nie jest mnie w stanie tak dobrze zrozumieć co czuję, jak właśnie one. Strona emigrantka powstala właśnie z myślą o łączeniu emigrantek. Dlatego dziś jest ten dzień – startujemy z grupą Emigrantki!
W zamyśle jednak nie ma to być tylko grupa wsparcia, wymiany informacji i ogłoszeń – takich jest już sporo w sieci i spełniają swoją rolę. Mam takie poczucie, że my – dziewczyny emigracji mamy sobie do zaoferowania dużo więcej. Że swoje talenty, wykształcenie, pasje i umiejętności, których za granicą często nie możemy realizować lub nie jesteśmy w stanie przekuć w płatną pracę, możemy wykorzystać w inny sposób np. dzieląc się nimi z innymi emigrantkami. Będę Was do tego gorąco zachęcać! Marzą mi się twórcze warsztaty, kreatywne spotkania i konferencje w towarzystwie innych Polek. Każda z nas ma jakiś talent i wiedzę, którą mogłaby podzielić się z innymi. Każda z nas ma inny bagaż doświadczeń, inny staż emigracji i własną, wyjątkową historię. Wierzę w to, że dzieląc się nią można pomóc, inspirować i motywować inne Polki na emigracji.
Kształtowanie swojego życia zawodowego na emigracji jest szalenie trudne – wiekszośc z nas robi to po omacku, często trafiając na ścianę i nie wiedząc, co robić dalej. Jesteśmy z tym tak naprawdę same. Nic tak nie motywuje i inspiruje jak historie innych emigrantek, ich wsparcie, wiedza, doświadczenie. Po 5. latach życia we Francji, wielokrotnej zmianie pracy, wielu kryzysach, dołkach, wzlotach i upadkach, rozterkach czy wracać i pytaniach „co dalej?” wiem jedno – dbanie o rozwój osobisty i zawodowy to najlepsza inwestycja i najlepsza rzecz, jaką można na emigracji zrobić dla siebie. Róbmy to więc razem!
Dlatego, pomimo że emigrantki to wirtualna grupa – jednym z celów jej istnienia będą spotkania w realu: nie tylko towarzyskie, ale przede wszystkim kreatywne warsztaty, konferencje, polegające na wymianie wiedzy, umiejętności i kompetencji. To wszystko oczywiście będzie się działo małymi krokami, wraz z rozwojem grupy. Dla mnie osobiście jest to ogromne wyzwanie i wymagające przdsięwzięcie, ale wiem, po co i dlaczego to robię.
Pamiętam siebie w pierwszych miesiącach i latach emigracji.
Pamiętam bardzo dobrze, jak snułam się po mieszkaniu, zastanawiając nad sensem sytuacji, w której się znalazłam. Jak różne miotały mną emocje. Jak nie miałam pracy, jak szukałam pracy, jak miałam pracę, jak męczyłam się w pracy, jak rzucałam pracę i szukałam dalej. Pamiętam też, jak bardzo lubiłam kursy francuskiego i powrót do szkolnej ławki, pomimo że upychałam te lekcje gdzieś pomiędzy jedną i drugą pracą, albo w późnych godzinach wieczornych. Jak szukałam innych emigrantek i sposobów na kreatywne spędzanie czasu.
Pamiętam bardzo dobrze ten dzień, kiedy założyłam bloga i moje życie na emigracji wreszcie wkroczyło na tory spełnienia. Chciałabym, żeby na mój blog i do tej grupy trafiały właśnie takie Moniki – zagubione emigrantki i dziewczyny, które chcą od codzienności czegoś więcej niż tylko stabilnej pracy za granicą.
Społeczność emigrantek ma pomagać tym dziewczynom, które tu dopiero przyjeżdżają, jak i tym, które pragną się rozwijać na emigracji, bez względu na barierę językową, kulturową i wszelkie okoliczności. Które chcą poznawać inne Polki, rozmawiać, inspirować się i zagrzewać do działania. Będziemy rozmawiały na bardzo różne tematy, będziemy się wymieniać doświadczeniami i wiedzą, będziemy się wspólnie uczyć, bawić i spotykać. W świecie, który staje się totalnie online, ja nadal wierzę w moc spotkań w realu i prawdziwą, żywą energię
Jestem niesamowicie podekscytowana, mam wiele pomysłów i planów w związku z tym, jak fajne rzeczy możemy robić razem i dawać sobie nawzajem, a jednocześnie tyle samo obaw, czy podołam i czy… zechcecie dołaczyć do mnie? Bez Was to się nie uda, z Wami – wszystko jest możliwe! Zapraszam Was najgoręcej jak potrafię! Dołączysz?
Wasza emigrantka 🙂
Komentarze
Irena
Kiedy prawie czterdzieści lat temu wyjechałam do Niemiec / Berlin Zachodni/ przez sekunde nie myślałam, że zostanę! Przyjechałam w czwartek a w piątek poznałam mojego męża😊 […] Read MoreKiedy prawie czterdzieści lat temu wyjechałam do Niemiec / Berlin Zachodni/ przez sekunde nie myślałam, że zostanę! Przyjechałam w czwartek a w piątek poznałam mojego męża😊 To były bardzo niespokojne czasy ..wkrótce stan wojenny Prześladował mnie " sen emigranta" .. może znasz? Jedziesz do Polski, a oni zabierają ci paszport .. ..😞 Pozsrawiam z Berlins i ucieszę się na podróż po Francji Read Less
Monika
to Irena
Jeju, jaka historia! To były zupełnie inne czasy, dużo, dużo trudniej, emigracja miała zupełnie inne oblicze. Cieszę się, że wszystko pięknie się ułożyło! Witam gorąco […] Read MoreJeju, jaka historia! To były zupełnie inne czasy, dużo, dużo trudniej, emigracja miała zupełnie inne oblicze. Cieszę się, że wszystko pięknie się ułożyło! Witam gorąco na moim blogu i serdecznie pozdrawiam! :) Read Less
Diana
Bardzo się cieszę, że tu jesteście :) Ktoś mieszka może w Clermont - Ferrand ? Jesteśmy z Katarzyną i Anią tutaj we trzy i […] Read MoreBardzo się cieszę, że tu jesteście :) Ktoś mieszka może w Clermont - Ferrand ? Jesteśmy z Katarzyną i Anią tutaj we trzy i chętnie poznamy fajne osoby. Read Less
Monika
to Diana
Dziewczyny, zapraszam do grupy na FB :) - https://www.facebook.com/groups/358056835143333/ :)
Kasia Bretonissime
Moniko, wspaniały pomysł z tą grupą, już się zapisałam! ;) Bardzo się cieszę, że trafiasz na życzliwych rodaków na emigracji (ależ Ci zazdroszczę takiej sąsiadki! […] Read MoreMoniko, wspaniały pomysł z tą grupą, już się zapisałam! ;) Bardzo się cieszę, że trafiasz na życzliwych rodaków na emigracji (ależ Ci zazdroszczę takiej sąsiadki! ), sama też mam bardzo dobre doświadczenia w tym temacie. Ja również mogę więc potwierdzić, że na szczęście nie jest to regułą, że na emigracji Polak Polakowi wilkiem. Read Less
Monika
to Kasia Bretonissime
Kasiu, bardzo się cieszę, że dołączyłaś. Szczerze mówiąc liczyłam na to bardzo ;) Tak, taka sąsiadka to skarb narodowy, a co dopiero na emigracji ;) […] Read MoreKasiu, bardzo się cieszę, że dołączyłaś. Szczerze mówiąc liczyłam na to bardzo ;) Tak, taka sąsiadka to skarb narodowy, a co dopiero na emigracji ;) mam dużo szczęścia. I niezmiernie się cieszę, że potwierdzasz moją tezę o życzliwości naszych rodaków na emigracji. Wierzę w nich, doświadczyłam od nich wiele dobra i tego się trzymam! Dziękuję Ci za komentarz Read Less