Za moim nowym oknem, dopiero co wczoraj wstawionym, jest dziś tak szaro, że spora dawka kolorów potrzebna na cito. I tak się dobrze składa, że w kolejce na publikację czeka fotorelacja z niezwykle barwnego normandzkiego miasteczka Lyons-la-Forêt, które zwiedzaliśmy jeszcze kilka tygodni temu w 25°C i fantastycznym słońcu. Tak! W słońcu!
Lyons-la-Forêt to jedno z takich miejsc, które idealnie nadaje się na jednodniową wycieczkę w rytmie slow. To małe, spokojne miasteczko, a raczej wioska, otoczona lasami (Forêt, czyli las w nazwie jest nie bez powodu) pełna urokliwych zakątków, a przede wszystkim niezwykle barwnych domków, w stylu normandzkim, czyli z charakterystycznym colombage – drewnianym szkieletem na fasadzie budynku. Byłam tak zauroczona tymi domkami, że chyba obfotografowałam każdy z nich. To nie jest miasto z zabytkami, w którym podąża się za przewodnikiem. To jest miejsce, które żyje własnym małomiasteczkowym życiem, do którego z przyjemnością ucieka się od codziennego zgiełku, gdzie można podglądać mieszkańców przez otwarte okna ich nieogrodzonych domów, gdzie można odpocząć na łonie natury przy szemrzącym strumyku tuż obok starego młyna. Można też usiąść na słonecznym placu w centrum miasta, w jednej z klimatycznych restauracji, tuż obok urokliwej fontanny szemrzącej delikatnie, zamówić lokalne piwko i włączyć się w niedzielne leniwe życie miasta, co z przyjemnością uczyniliśmy.
Podczas spaceru odkryliśmy, że w jednym z tych imponujących XVIII-wiecznych domów słynny kompozytor Maurice Ravel skomponował Le Tombeau de Couperin i orkiestrę do Tableaux d’une exposition. Warto przyglądać się z bliska każdemu budynkowi, bo można wypatrzyć tu tabliczki upamiętniające pobyty różnych innych artystów.
I nie ma się czemu dziwić, bo miejsce idealne na artystyczne uniesienia i szukanie inspiracji. Jestem w stanie sobie wyobrazić siebie piszącą tu książkę w otoczeniu zalesionych wzgórz i domków jak z bajki. Oj tak! Na fasadach, płotach i oknach wiele tu fantazyjnych zdobień i zabawnych detali świadczących o tym, że mieszkańcom wyobraźni na pewno nie brakuje. Uwielbiam takie odkrycia i zaglądanie w okna!
Dodatkowo mnóstwo zieleni, kwiatów, kolorowe okiennice, firanki z oryginalnymi wzorami, figurki na parapetach, cuda! Wszystko to składa się na fantastyczną atmosferę i urok miasteczka, które nazywane jest także miastem Madame Bovary. To tutaj nakręcono większość scen do filmu Claude’a Chabrola „Madame Bovary”. Na marginesie dodam, że jest to jedna z moich ulubionych powieści, więc zwiedzając centrum wioski moja wyobraźnia pracowała podwójnie!
Warto zajrzeć do małego miejscowego kościółka, położonego nieco na uboczu, gdzie powitał nas bardzo sympatyczny pan zajmujący się oprawą muzyczną tego miejsca. To znaczy jego rola polegała na tym, że puszczał z płyty różne utwory muzyki sakralnej, opowiadając o nich z wielką pasją i radością.
Mijając kościół po prawej stronie, ma się wrażenie, że miejscowość tu się kończy, ale warto pójść dalej drogą ciągnącą się do lasu. Dochodzimy do rozstaju dróg, skręcamy w polną ścieżkę, a po lewej stronie rozpościera się przed nami fantastyczny widok. Na wzgórzach wypasają się krowy, w dolinie piękne, już bardziej nowoczesne domy, dookoła bukowe lasy w jesiennych barwach, zieleń i cisza. Przy ścieżce stoi nawet ławeczka, na której można przysiąść i napawać się widokiem i spokojem okolicy.
Co tu dużo mówić, miasteczko mnie oczarowało całkowicie. Dla zobrazowania skali mojego zachwytu – jest już w czołówce na mojej liście ukochanych prowincjonalnych miasteczek, razem z Gerberoy i Pérouges. Jako dopełnienie obrazu powiem jeszcze, że Lyons-la-Forêt w 2015 roku znalazło się na liście najpiękniejszych francuskich wiosek. Jedyne 2h drogi od Paryża i ok.40 km od Rouen. Zostawiłam tam kolejny kawałek serducha.
Komentarze
Maria Kuzniarska
Cudo , po prostu cudo Maria
Monika
to Maria Kuzniarska
Prawda? ;)