Właśnie minęły 5. urodziny bloga, a ja doskonale pamiętam tamten dzień, kiedy pod wpływem impulsu założyłam konto na „blogspocie” i po kilku godzinach miałam szablon swojego pierwszego w życiu bloga. Mój (jeszcze wtedy) narzeczony poleciał do Polski na kilka dni, a ja w tym krótkim czasie zdążyłam stworzyć blog i znalazłam nową pracę. Śmiałam się potem, że jego wyjazdy służą mojej kreatywności i motywacji. Ale tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu.
Żegnając się z G., byłam załamana. Przechodziłam jeden z najtrudniejszych okresów mojej emigracji, ale też życia. Właśnie wróciłam z Cannes, gdzie rzuciłam pracę, która wyniszczyła mnie pod wieloma względami. Mój poziom języka nadal był opłakany. Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo znaleźć coś satysfakcjonującego, ale też bardzo chciałam znowu pracować. Zdążyłam już docenić niezależność finansową na emigracji, bo właśnie teraz zaoszczędzone w ostatnich miesiącach pieniądze dawały mi poczucie bezpieczeństwa i odwagę. W życiu osobistym też nie działo się najlepiej. Wiedziałam jednak, że nie chcę wracać do Polski, bo czułam, że nie wykorzystałam jeszcze wszystkich możliwości i szans. Zasmakowałam też innego życia, wróciłam właśnie z Lazurowego Wybrzeża, zobaczyłam po raz pierwszy Kanion Verdon i lazurowe jeziorko Saint-Croix, które mnie totalnie oczarowały. Stojąc o świcie nad potężną przepaścią i podziwiając z daleka otulone mgłą kolorowe żaglówki, kołyszące się na lazurowej tafli wody, przyrzekłam sobie, że kiedyś tam wrócę.
Reasumując – mój świat wydawał się być w rozsypce, ale znalazłam w sobie wystarczające pokłady determinacji, by zawalczyć o wszystko na nowo. Tę siłę odnalazłam między innymi dzięki blogowaniu. Wiem, brzmi trochę dziwnie 😉 Ale tak to działało.
Po co komu blog?
Blog stał się moją emigracyjną kotwicą. Na początku był bardziej odskocznią i pamiętnikiem niż blogiem, który miałby służyć innym. Służył przede wszystkim mnie. Wtedy nie miałam tak naprawdę zielonego pojęcia, czym jest „profesjonalne i strategiczne” blogowanie. Bo też w ogóle nie o to mi chodziło.
Pisząc ten tekst, z ogromną ciekawością, ale też z wypiekami na twarzy wróciłam do TEGO artykułu z pierwszych urodzin bloga. Właściwie wszystko, co w nim napisałam na temat blogowania, jest aktualne do dziś. Bije z niego tyle pozytywnej energii! Aż trudno uwierzyć w to, że rok wcześniej przechodziłam kryzys. W tamtym tekście nie ma po nim śladu. Przybijam sobie piątkę za tę decyzję o blogowaniu, bo wiem, że doprowadziła mnie w życiu dużo dalej niż tylko do pojawienia się w sieci i możliwości publikowania swoich tekstów.
Wracając do tamtego dnia zero… Po kilkunastu miesiącach życia na emigracji nie miałam złudzeń – wiedziałam, że na pracę marzeń przyjdzie mi jeszcze poczekać. Wiedziałam, że nie mogę pracować w zawodzie, a ja bardzo pragnęłam pisać i spełniać się w kreatywnym działaniu. Blog dał mi taką możliwość, a dodatkowo szansę na kontakt z czytelnikami, w tym z innymi Polakami za granicą. Bezcenne! Pisanie było moją pasją, której oddawałam się w wolnym czasie z totalną swobodą – bez żadnych oczekiwań, bez stresu przed oceną. Reakcje czytelników były ważne, ale nie najważniejsze. Pisałam o rozterkach, kryzysach, pracy i życiu emigranta. Pisałam też o podróżach i pokazywałam codzienność w Paryżu. Swoje emigranckie życie.
Przystanek Paris Café
Czy ktoś pamięta jeszcze Przystanek Paris Café? 🙂 Tak właśnie nazywał się mój pierwszy blog. Bardzo nieudolny, z kiepskimi grafikami i jeszcze gorszym layoutem. Tworząc go 5 lat temu myślałam, że czekają mnie właśnie długie miesiące bezrobocia i poszukiwań pracy. Że będę miała dużo wolnego czasu, który mogłabym wykorzystać – właśnie na pisanie. Co zabawne – bardzo się pomyliłam. Dwa dni później zaczęłam nową pracę w paryskiej knajpce. Ale z blogowania już nie zrezygnowałam.
Po co Ci to?
Kiedy wyjeżdżasz za granicę, wpadasz w wir zupełnie nowego życia. Nowe otoczenie, nowa praca, nowa rzeczywistość, którą trzeba oswoić. Euforia miesza się z lękiem i niepewnością o przyszłość. Szok kulturowy dopada Cię w najmniej oczekiwanym momencie. Trzeba się nauczyć wielu nowych rzeczy, pójść na kurs języka, załatwić ubezpieczenie i wiele różnych formalności. Mąż, dzieci, domowa rutyna. Wiele zajęć, wiele informacji do przetworzenia, cały kocioł emocji. W tym wszystkim trzeba się jakoś odnaleźć. A nikomu na początku nie jest łatwo.
Pasja czy też hobby, które realizowałyśmy jeszcze w Polsce, są nam na emigracji potrzebne bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To pozory, że brak Ci czasu, pieniędzy, siły. Nie rezygnuj. Stwórz sobie możliwości, jeśli same się nie pojawiają. Po co?
Robienie czegoś tylko dla siebie daje ogromną siłę, satysfakcję i odwagę. Rozwijając swoje zainteresowania i pasje – rozwijamy siebie, poszerzamy horyzonty, znajomości, ale też dajemy dowód na to, że same dla siebie jesteśmy ważne.
Wiem, że kiedy mam dla siebie czas, kiedy dużo piszę, uczę się, spełniam, wtedy jestem lepszą żoną, córką, pracownicą, koleżanką. Jestem radośniejsza i wyluzowana. Jestem po prostu lepszym człowiekiem.
Pasja czy praca?
Znalezienie satysfakcjonującej pracy za granicą jest tak samo ważne, jak i… trudne. Brak spełnienia w pracy, w której spędzamy przecież połowę życia, to gotowa droga do coraz większej frustracji, poczucia rozczarowania, depresji. Tego spełnienia możemy doświadczyć realizując nasze pasje, robiąc po pracy to, co kochamy robić najbardziej, w czym czujemy się dobrzy, mocni, odważni. I nieważne, że nam za to nie płacą – ważne, że robienie tego daje nam przyjemność i frajdę, zmienia nas i sprawia, że jesteśmy w tym z każdym dniem lepsi.
Ta pasja może, ale nie musi z czasem przerodzić się w płatne zajęcie. Ja nie zarobiłam ani złotówki bezpośrednio na blogu. Ale dzięki temu, że stał się poniekąd moim portfolio, otrzymałam propozycje współpracy i wróciłam do zawodu redaktora. Dzięki blogowi znajdują mnie odpowiednie osoby, nawiązują się relacje i kontakty, miałam możliwość publikacji w magazynach.
Do dziś moja pasja nie utrzymuje mnie, a jest jedynie dodatkiem do etatu. Nie zamierzam jednak z niej rezygnować. Już nie wyobrażam sobie życia bez pisania – po to mam blog. Dzięki niemu spełniam się twórczo, co jest dużo ważniejsze dla mnie i mojego poczucia własnej wartości niż jakiekolwiek pieniądze.
Hobby to sposób na samotność, na nawiązywanie nowych znajomości, odnajdywanie się w nowym mieście, kraju. Doprowadzi Cię do ludzi, którzy nadają na tych samych falach, mają podobne zainteresowania, podobnie spędzają wolny czas. Znajdziesz ich zarówno w swoim otoczeniu, w swojej miejscowości, jak i w internecie – na różnych forach i grupach.
5 inspirujących spotkań na 5. urodziny!
Przez te 5 lat właściwie zmieniło się wszystko. Włącznie z blogiem. Wyszłam za mąż, wyprowadziłam się z Paryża, zmieniałam kilka razy pracę. Zmieniłam nazwę bloga, przeszłam na własną domenę, od nowa zaprojektowałam i zbudowałam stronę. Założyłam Grupę Emigrantki i konto na Instagramie. To wszystko robiłam „po godzinach”.
Zastanawiałam się, co specjalnego na taką okrągłą rocznicę mogłabym przygotować.
Pomyślałam wtedy, że najlepszym ukoronowaniem tych 5. lat blogowania będą spotkania live z innymi dziewczynami – emigrantkami, które pojawiły się w moim życiu dzięki blogowi i pisaniu – dzięki mojej pasji.
Emigrantki Pasjonatki – to nowy cykl 5. spotkań, które odbędą się w fejsbukowej grupie EMIGRANTEK. Będziemy rozmawiać o naszych wyborach w życiu, o emigracji, o naszych pasjach – czym są dla nas na co dzień, do czego nas doprowadziły, a przede wszystkim o poszukiwaniu spełnienia za granicą, które jest często trudną i żmudną drogą do celu.
Myślę sobie bowiem, że w życiu nie można mieć wszystkiego, że zawsze znajdzie się coś, co nas uwiera, nam nie pasuje, nie przynosi zadowolenia. To może być związek, praca, przyjaźń, miejsce zamieszkania etc… Nikt nie wiedzie życia idealnego w każdym kawałku, nikt nie ma samych idealnych dni w życiu. Pasja natomiast jest czymś, co zawsze budzi Cię z marazmu, daje satysfakcję i sprawia przyjemność. Dziś już nie uważam, że pasja powinna przynosić mi pieniądze. Może, ale nie musi, bo sama w sobie daje mi frajdę. Nigdy nie jest stratą czasu. Co miałabym robić w zamian?
Pewnie, że cudownie by było, gdyby nasze hobby było jednocześnie naszą pracą i na odwrót. Pytanie, czy na pewno zawsze wykonywalibyśmy ją z taką lekkością, swobodą i radością? Jedno wiem na pewno – pasja uratowała mnie w największych kryzysach na emigracji, dawała poczucie spełnienia, gdy szorowałam łazienki w hotelu i podawałam obiady w restauracji. Sprawiała, że moje życie, choć z nieciekawą, trudną pracą nie było pozbawione tej „iskry”, miałam na co czekać, miałam czym żyć – miałam twórczy margines życia, w którym mogłam się spełniać.
Dla każdej z nas pasja, hobby może oznaczać coś zupełnie innego. Sport, wyszywanie, pieczenie ciast, stylizacja paznokci, majsterkowanie, pisanie wierszy – ilu ludzi, tyle możliwości rozwoju. Każda z nas ma takie zajęcie w życiu, które sprawia, że czas przestaje istnieć. To jest właśnie taki czas, który pozwoli przetrwać Ci najtrudniejsze momenty życia, emigracji – tęsknotę, samotność, brak satysfakcjonującej pracy… Pasja to Twoja tajna broń. Wykorzystaj ją! 😉
A jaką Ty masz pasję? W jaki sposób rozwijasz ją na emigracji? Podziel się proszę w komentarzu – jestem bardzo ciekawa!
Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli w ramach „urodzinowego prezentu” 😉 podzielicie się tym tekstem z innymi, skomentujecie lub zostawicie „like” na znak, że moja praca nad tym tekstem miała sens 😉 Dziękuję! <3
Komentarze
Grzesiek
Od 30 lat odwiedzam regularnie Normandię i przyglądam się jej kulturze, historii i życiu codziennemu z fotograficzną ciekawością. Ale zawsze wracam do Polski. Szacuneczek […] Read MoreOd 30 lat odwiedzam regularnie Normandię i przyglądam się jej kulturze, historii i życiu codziennemu z fotograficzną ciekawością. Ale zawsze wracam do Polski. Szacuneczek za sensowne refleksje emigrantki. Read Less
Monika
to Grzesiek
Dziękuję bardzo za miłe słowa i życzę kolejnych fascynujących normandzkich wycieczek! :)
Katarzyna
Moją odskocznią na emigracji we Włoszech był wolontariat w domu spokojnej starości. Pamiętam, że tam odcinałam się od moich trosk, wchodziłam w inny świat, czułam, […] Read MoreMoją odskocznią na emigracji we Włoszech był wolontariat w domu spokojnej starości. Pamiętam, że tam odcinałam się od moich trosk, wchodziłam w inny świat, czułam, że moje bycie tam ma sens. Wiedziałam, że nawet jeśli cały tydzień minął mi w zabieganiu, stresie, pracy, zmartwieniach , to te kilka godzin w sobotni poranek przywrócą mi poczucie, że nie jestem tu na darmo. Pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję pięknego jubileuszu, i niesamowitego rozwoju przez te ostatnie 5 lat :) Read Less
Monika
to Katarzyna
Dziękuję Ci kochana! Oj tak - wolontariat też może być pasją, obie wiemy coś o tym ;) Myślę, że dlatego też w którymś momencie blog […] Read MoreDziękuję Ci kochana! Oj tak - wolontariat też może być pasją, obie wiemy coś o tym ;) Myślę, że dlatego też w którymś momencie blog mi nie wystarczył i pojawiła się myśl o założeniu grupy dziewczyn na emigracji, które mogłyby się wzajemnie wspierać ;) Ty jesteś dziś przykładem na to, że można w życiu podążać na 100% za swoją pasją i sercem! Read Less
Izabela
Cześć Monika 😉 Bardzo ładnie to opisałaś 🙂 U mnie niedługo minie 5 lat od kiedy przeprowadziłam się do Francji i mam podobne odczucia. Początki […] Read MoreCześć Monika 😉 Bardzo ładnie to opisałaś 🙂 U mnie niedługo minie 5 lat od kiedy przeprowadziłam się do Francji i mam podobne odczucia. Początki na emigracji były bardzo trudne i potrzebowałam sporo czasu żeby to wszystko sobie poukładać i faktycznie blogowanie było i jest dla mnie odskocznią od niełatwej codzienności 😉 powodzenia w dalszym pisaniu 😊 pozdrawiam, Iza Read Less
Monika
to Izabela
Cześć Iza! Dziękuje za miłe słowa! :) Tak, blogowanie to super sprawa, zresztą samo pisanie niesie terapeutyczną moc ;) Różnie w życiu bywa - i […] Read MoreCześć Iza! Dziękuje za miłe słowa! :) Tak, blogowanie to super sprawa, zresztą samo pisanie niesie terapeutyczną moc ;) Różnie w życiu bywa - i prywatnym, i zawodowym, dlatego warto mieć taki swój "twórczy margines", coś co nas od tej trudnej codzienności na moment odcina ;) Read Less