Gdyby ktoś dziś, ni stąd ni zowąd, zapytał Cię, czego w życiu żałujesz? Co byś odpowiedziała? Życia, które wybrałaś? Że wyjechałaś? A jeśli tak, to czy potrafiłabyś z tej drogi zawrócić?
Jeszcze kilka lat temu lubiłam powtarzać, że niczego nie żałuję. Mówiłam to często, z przekonaniem, i rzeczywiście tak czułam. Niesamowicie uwalniające.
A dzisiaj? Dzisiaj uważniej dobieram słowa. Nie słucham haseł pozytywnego myślenia, które mówią, że nie warto, a nawet nie wolno niczego żałować w życiu. Dzisiaj słucham głównie siebie.
Pięć lat na emigracji zleciało nie wiadomo kiedy. Choć nie, nie zawsze leciało. Były takie okresy, kiedy czas zwalniał nieznośnie. Gdy szukałam pracy i snułam się po mieszkaniu zastanawiając nad sensem sytuacji, w której się znalazłam. Gdy tęskniłam za rodziną, za Polską, gdy przychodziły kryzysy, gdy pracowałam dużo poniżej swoich kwalifikacji, często w weekendy i święta, gdy odliczałam dni do wakacji, do ślubu, do wyjazdu do Polski, do przeprowadzki.
Czego żałuję po tych 5 latach spędzonych na emigracji?
Żałuję każdej kawy, którą mogłabym wypić z tatą przy dużym kuchennym stole w moim rodzinnym domu. Każdej rozmowy z moją mamą, na którą nie ma miejsca ani czasu, albo urywa ją skype lub słaby zasięg telefonu. Żałuję każdego przytulenia, uścisku i pocałunku, którym na odległość nie mogę obdarzyć mojej babci.
Żałuję weekendów i Świąt, których nie mogę spędzić w rodzinnym gronie. Żałuję każdej ważnej uroczystości rodzinnej, na której mnie nie było. Ślubów, jubileuszów, urodzin i imienin. Żałuję, że nie mogę dać siebie więcej tym, których kocham najbardziej. Że nie mogę do nich wpaść na poobiednią kawę lub ognisko w sobotni wieczór. Służyć namacalną pomocą i dawać wsparcie swoją obecnością tak często, jak bym chciała.
Żałuję przyjaźni i ważnych znajomości, które na odległość zaniedbałam. Żałuję, że nie starałam się bardziej, by przetrwały. Że odległość wygrała.
Żałuję, że wątpiłam w siebie. Że brak znajomości języka podkopał moje poczucie własnej wartości. Że czułam się przez to gorsza, mniej kompetentna, że porównywałam się z z tymi, którzy ten język wyssali przecież z mlekiem matki.
Żałuję, że nie stawiałam granic w pracy, bojąc się że ją stracę. Że godziłam się pracować we wszystkie weekendy, przychodzić wcześniej lub zostawać do późnych nocnych godzin, kosztem swojego życia osobistego i odpoczynku, który mi się najzwyczajniej należał. Żałuję, że straciłam kawał swojego zdrowia, pracując fizycznie ponad siły i możliwości, co będzie się mściło już do końca mojego życia. Że godziłam się na stawki, które były absolutnie nieadekwatne do wysiłku i zaangażowania, jakie wkładam w swoją pracę. Że pozwalałam innym traktować się tak, a nie inaczej. Tylko dlatego, że byłam Polką, która bardzo, ale to bardzo chciała pozostać na francuskim rynku pracy.
Żałuję, że brakowało mi czasami siły i asertywności, by z podniesionym czołem mówić wprost, co mi się nie podoba i na co ja się nie zgadzam. Że nie tupnęłam nóżką dużo szybciej niż należało.
Żałuję, że wątpiłam w swoje umiejętności językowe. Że bałam się mówić, choćby z błędami i polskim akcentem. Że nie wychodziłam do ludzi obawiając się, że ich nie zrozumiem. Że wycofywałam się z rozmów albo wyręczałam pomocą męża. O ile dalej byłabym dziś na tej drodze.
Czego nie żałuję?
Nie żałuję, że szłam za głosem serca, by sprawdzić, czy ta miłość jest dla mnie. Nie żałuję żadnego dnia, wieczoru, poranka i chwili spędzonej z moim narzeczonym, a dzisiaj mężem. Nie żałuję żadnej wycieczki i setek godzin spędzonych w podróży. Nie żałuję tych dziesiątek małych, nieznanych i tych słynnych miejsc, które miałam okazję zobaczyć. Nie żałuję żadnej kolacji w restauracji czy apéro na tarasie kawiarni bez specjalnej okazji oraz godzin spędzonych na szwendaniu się po Francji i niecnierobieniu.
Nie żałuję naszych trudnych doświadczeń z francuską biurokracją i szukaniem mieszkań, bo wierzę, ze nas umocniły. Nie żałuję swoich rozterek i łez zwątpienia, bo wiem, że na tamtym etapie były mi potrzebne. Nie żałuję miliona rozmów, jakie odbyliśmy z Muszkieterem o przyszłości, Francji i Polsce, bo doprowadziły nas w końcu do miejsca, w którym jest nam obojgu dobrze. Nie żałuję żadnej wizyty w Polsce i ani jednego centa wydanego na bilety lotnicze, bo te wyjazdy niosły mnie potem przez emigracyjną codzienność.
Nie żałuję wakacji, których nie spędzamy w Polsce, bo czas spędzony z moją Mamą w Paryżu był najpiękniejszym naszym wspólnym czasem życia.
Nie żałuję żadnej pracy poniżej moich kwalifikacji, bo wszystkie dały mi bezcenne doświadczenie, umiejętności, a także wspaniałe znajomości. Ukształtowały mój charakter i pozwoliły na nowo zbudować poczucie własnej wartości.
Nie żałuję pracy jako pokojówka, bo nauczyła mnie zostawiać porządek w hotelu i drobne na poduszce z załączonym liścikiem. Potrafię wyobrazić sobie uśmiech tej osoby, która go potem znajdzie, i z większą chęcią przystąpi do swojej niełatwej i niewdzięcznej pracy. Do dziś zachowałam 10 dolarów z karteczką ze słowami podziękowania od gości, których nawet na oczy nie widziałam. Przypominają mi, jak z pozoru nieistotne i drobne dla nas gesty mogą być czymś wielkim dla drugiej osoby. Bywało, że te drobne napiwki dawały sumę, która w trudnym momencie ratowała mój budżet. Dzięki wspaniałemu szefowi czułam się w tej pracy doceniana i uwierzyłam, że we Francji może mi się udać.
Nie żałuję pracy w restauracji, bo dała mi jedną z największych umiejętności życia codziennego – wiedzę o gotowaniu, pomysły na pyszne francuskie i polskie dania, a przede wszystkim pozbawiła mnie obaw i niechęci do sztuki kulinarnej.
Nie żałuję pracy jako niania, bo zdobyłam ogrom wiedzy, tak o zachowaniach dzieci, jak i rodziców, o systemie francuskiego wychowania i szkolnictwa, o polskim i francuskim podejściu do dzieci, pielęgnacji i opieki nad nimi, które mogłam sobie porównać. Dodatkowo niezwykła pozytywna energia dzieciaków niosła mnie często przez inne trudy dnia codziennego. Kilkoro z nich było moimi najlepszymi nauczycielami języka francuskiego, jakich miałam w życiu.
Nie żałuję, że byłam na francuskim zasiłku i korzystałam z niego, bo to pozwalało mi dalej poznawać francuski rynek pracy, rozwijać się, pokonywać bariery językowe i uczyć języka, a także nie zamykać się w domu i korzystać za darmo z wejść do muzeów, kina i teatrów.
Nie żałuję, że angażowałam się w pracę mojego męża, interesowałam się nią, pracowałam czasami za darmo, dawałam poznać jego przełożonym i kolegom z pracy, chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne, nie brałam do siebie porażek i czekałam na swój moment. Dzięki temu w odpowiednim momencie spełniło się nasze marzenie o Lyonie i nowych zawodowych wyzwaniach.
Nie żałuję żadnej przyjaźni i znajomości, jakie nawiązałam we Francji. Te spotkania bardzo często zmieniały moją perspektywę patrzenia, ubogacały mnie i wspierały w trudnych momentach. To były spotkania zarówno z Polakami, jak i Francuzami. Kilka z nich odegrało kluczową rolę w moim emigranckim życiu. Jestem za nie ogromnie wdzięczna!
Nie żałuję wszystkich zadziwień i rozczarowań francuską codziennością, kulturą i administracją, bo one pozwoliły mi spojrzeć obiektywnie i globalnie na tzw. Zachód, Europę i w sumie cały świat, ale też i życie społeczne, które w ogólnym rozrachunku nigdzie nie jest idealne. Pozwoliły mi docenić Polskę i dostrzec wiele jej walorów, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Nauczyły mnie myśleć samodzielnie i odważniej wygłaszać poglądy. Nauczyły korzystać z życia na styku dwóch kultur i czerpać z każdej z nich to, co jest dla mnie dobre i wartościowe. Wyostrzyły moją uwagę na to, co warte jest naśladowania i co mi się podoba. Które polskie tradycje pragnę zachować, a które francuskie elementy stylu życia chciałabym wprowadzić do swojej codzienności. Uświadomiły, że ta możliwość wyboru to niezwykły przywilej.
Nie żałuję tych ciągłych rozkmin i pytań o to, co dalej, czy jest mi dobrze, gdzie mi będzie dobrze, co tak naprawdę jest najważniejsze, bo doprowadziły mnie do miejsca, w którym wreszcie, po tak długim czasie, poczułam spokój. I choć wiem, że to z pewnością nie koniec zakrętów na tej emigracyjnej drodze, to te 5 lat we Francji zahartowało mnie jak nic nigdy wcześniej. Nauczyły mnie większej pewności siebie, pokazały, co jest moje, a co nie, zweryfikowały dotychczasowe przekonania, które wcale nie były moimi przekonaniami, tylko poglądami innych.
Nie żałuję tych wszystkich dobrych i gorszych chwil spędzonych we Francji, bo one składają się na moje doświadczenie. Doświadczenie, które doceniam i z którego czerpię każdego dnia.
Nie żałuję życia, które wybrałam, bo dokonuję wyboru każdego dnia.
Nie żałuję życia, które wybrałam. Bo co by mi wtedy pozostało?
A Ty, co byś odpowiedziała? Czy jest coś, czego w życiu żałujesz w związku z emigracją?
*******************************************Witaj!********************************************
Cieszę się bardzo, że odwiedziłe(a)ś mój blog!
Napracowałam się przy tym tekście, więc będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz jakiś ślad swojej obecności: komentarz, like lub udostępnisz dalej znajomym, którym może się ten artykuł spodobać.
Dla Ciebie to tylko sekunda, a dla mnie sygnał, że moja praca miała sens!
Dziękuję! <3
Komentarze
katy
po 15 latach emigracji , mam nadal takie same przemyslenia. I tak chyba juz zostanie, ze z jednej strony zalujemy wielu rzeczy a z […] Read Morepo 15 latach emigracji , mam nadal takie same przemyslenia. I tak chyba juz zostanie, ze z jednej strony zalujemy wielu rzeczy a z drugiej cieszymy sie tym co odkrylismy i nas wzmocnilo. Pozdrawiam serdecznie Kasia Read Less
Monika
to katy
Wow, 15 lat! :) Świetnie powiedziane, ale myślę, że takie jest życie niezależnie od tego, pod jaką szerokością mieszkamy! Najważniejsze jest zawsze to, że bilans […] Read MoreWow, 15 lat! :) Świetnie powiedziane, ale myślę, że takie jest życie niezależnie od tego, pod jaką szerokością mieszkamy! Najważniejsze jest zawsze to, że bilans tych "pomimo " i tych "na plus" wychodzi dla nas pomyślny i że nie robimy niczego wbrew sobie! Dziękuję Kasiu za komentarz i również serdecznie pozdrawiam!:) Read Less
Sylwia
Czytalam i plakalam, a wlasciwie nadal placze. Piekny tekst, dla mnie osobiscie bardzo poruszajacy, gdyz w duzej czesci mam wrazenie, jakby czytala swoj pamietnik. Zwlaszcza […] Read MoreCzytalam i plakalam, a wlasciwie nadal placze. Piekny tekst, dla mnie osobiscie bardzo poruszajacy, gdyz w duzej czesci mam wrazenie, jakby czytala swoj pamietnik. Zwlaszcza w ostatnim czasie, gdy po 7 latach zycia we Francji nieustannie zadaje sobie pytanie czy jestem szczesliwa, czy chce innego zycia, mimo tego, iz moje obecne jest teoretycznie bardzo udane. Dziekuje Ci pieknie Moniko za ten blog. Pozdrawiam serdecznie Read Less
Monika
to Sylwia
Jeej, dziękuję Ci bardzo Sylwia, za ten komentarz od serca! 7 lat to dużo dłużej niż ja:) czytam jednak komentarze innych dziewczyn pod tym tekstem […] Read MoreJeej, dziękuję Ci bardzo Sylwia, za ten komentarz od serca! 7 lat to dużo dłużej niż ja:) czytam jednak komentarze innych dziewczyn pod tym tekstem i myślę sobie, że nasze historie są w dużej mierze uniwersalne i rozterki też. Ja w którymś momencie tych nieustannych rozkmin zadałam sobie jedno pytanie, czy ja jestem pewna, tak naprawdę, że byłabym szczęśliwsza w Polsce? Jak bym się tam czuła po tych kilku latach spędzonych tutaj, kiedy styl mojego życia i ja sama zmieniłam się baaardzo? Jak sobie nitka po nitce zaczęłam pewne rzeczy uzmysławiać, to odpowiedź przyszła sama i mnie samą zdziwiła;) Myślę sobie, że jak człowiek raz wyjedzie, to już na zawsze staje się człowiekiem dwóch kultur, dwóch światów i że najlepsze co można zrobić, to po prostu budować swoje szczęśliwe życie na ich styku, mając świadomość, że zawsze przecież mamy wybór. ;) Moc serdeczności wysyłam ;) Read Less
Angelika
Piekny post, jakbym czytala wlasne mysli...z tym ze Ja juz jestem prawie 30 lat we Francji. Czas szybko uplywa. Poczatki pracy i watpliwosci bardzo podobne, brak […] Read MorePiekny post, jakbym czytala wlasne mysli...z tym ze Ja juz jestem prawie 30 lat we Francji. Czas szybko uplywa. Poczatki pracy i watpliwosci bardzo podobne, brak wiary w siebie ok czesty przez brak znajomosci jezyka. A pozniej wspaniala praca a dzis wlasna firma w tej samej dzialalnosci courtage. Tesknota Za Polska jest ogromna i z wiekiem coraz wieksza. Pieknie pani napisala « nie zaluje pieniedzy Za bilety « to samo czuje, te wyjazdy do Polski, do rodziny i znajomych bardzo mnie regeneruja i daja super kopa, w sumie moglabym jedzic do Polski co miesiac i byloby i tak Malo. Zycze pani samych sukcesow i z ogromna przyjemnoscia Bede czytac nowe wpisy Pozdrawiam serdecznie Angelika Read Less
Monika
to Angelika
Jak wspaniale czytać takie pokrzepiające historie! Własna firma na emigracji, po trudnych początkach, to naprawdę sukces! Gratuluję i dziękuję za komentarz - my poczatkujące emigrantki […] Read MoreJak wspaniale czytać takie pokrzepiające historie! Własna firma na emigracji, po trudnych początkach, to naprawdę sukces! Gratuluję i dziękuję za komentarz - my poczatkujące emigrantki potrzebujemy takiej motywacji! ;) A odnośnie tęsknoty, to ciekawe, co Pani napisała, że wraz z upływającym czasem tęskni się bardziej... Miałam nadzieję, że jednak nie ;) Myślę sobie, że tęsknota jest już wpisana na stałe w życie emigranta i musimy uczyć się z nią uczyc jakoś żyć i... jeździć do Polski tak często, jak się tego potrzebuje i jak to jest możliwe. ;) Dziękuję raz jeszcze i serdecznie pozdrawiam!:) Read Less
Maria
Jest Pani wspaniałą , mądrą kobietą . Bardzo wrażliwą , co jest cudowną cechą ale niesie za sobą także wiele bólu […] Read MoreJest Pani wspaniałą , mądrą kobietą . Bardzo wrażliwą , co jest cudowną cechą ale niesie za sobą także wiele bólu . Proszę bardzo o siebie dbać . Z całego serca życzę dobrego , spokojnego , życia w tym przepięknym kraju ! Maria Read Less
Monika
to Maria
Pani Mario, dziękuję z całego serca za tak ciepłe słowa! I że znalazła Pani chwilę, by zostawić komentarz. Tyle dobrej energii!!! Wzruszyłam się... Dziękuję
Kasia Bretonissime
Świetny post Moniko, bardzo mądry ! Wspaniale, że umiałaś na różne doświadczenia spojrzeć z szerszej perspektywy. Batdzo się też cieszę, że teraz jesteś w tak […] Read MoreŚwietny post Moniko, bardzo mądry ! Wspaniale, że umiałaś na różne doświadczenia spojrzeć z szerszej perspektywy. Batdzo się też cieszę, że teraz jesteś w tak dobrym momencie swojego życia na emigracji. Ściskam Cię! Read Less
Monika
to Kasia Bretonissime
Dziękuję KASIU! Po tych 5. latach emigracji myślę, że życie w jakimkolwiek miejscu na świecie wymaga od nas szerszego spojrzenia na pewne wydarzenia w życiu. […] Read MoreDziękuję KASIU! Po tych 5. latach emigracji myślę, że życie w jakimkolwiek miejscu na świecie wymaga od nas szerszego spojrzenia na pewne wydarzenia w życiu. Zresztą zawsze mamy wybór: żałować czy doceniać. To oczywiście czasami jest bardzo trudne i ja na początku emigracji nawet bym nie pomyślała, że znajdę się w takim miejscu, w jakim jestem dzisiaj. Zresztą, Ty Wiesz najlepiej ;) Ściskam mocno i jeszcze zapytam, a Ty jako emigrantka niczego nie żałujesz? ;) Read Less
Dana
to Monika
Dziekuje sa ten artykuł. Znajduje się w podobnej sytuacji, mam te same przemyślenia. Dobrze wiedzieć, ze ktoś przez takie emigracyjne (i francuskie) rozterki tez przechodził. […] Read MoreDziekuje sa ten artykuł. Znajduje się w podobnej sytuacji, mam te same przemyślenia. Dobrze wiedzieć, ze ktoś przez takie emigracyjne (i francuskie) rozterki tez przechodził. Pozdrawiam serdecznie! Read Less
Monika
to Dana
Im więcej emigrantek poznaję tutaj, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że historia każdej z nas jest bardzo podobna, przynajmniej w jakimś fragmencie...Dziękuję za ten […] Read MoreIm więcej emigrantek poznaję tutaj, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że historia każdej z nas jest bardzo podobna, przynajmniej w jakimś fragmencie...Dziękuję za ten komentarz! O tak, to wspaniałe uczucie wiedzieć, że nie jest się samemu! ;) Read Less