Być nianią w Paryżu. Cała prawda.

Przerabiałam to kilkakrotnie i w różnych kombinacjach. To był mój pierwszy pomysł na siebie i pracę we Francji, na samym początku, jeszcze gdy języka praktycznie nie znałam. Być nianią w Paryżu – cóż za problem? – myślałam. Miałam doświadczenie z Polski, a także humanistyczne i pedagogiczne wykształcenie, dodatkowy plus – angielski – byłam pewna, że znajdę pracę bez problemu. Wiedziałam też, że zapotrzebowanie na nianie we Francji jest bardzo duże.

Założenie było proste. Jestem wykształcona i mam doświadczenie. Popracuję trochę jako niania, nauczę się przy dzieciach języka, a potem poszukam czegoś innego, bardziej adekwatnego do mojego wykształcenia. Stawiam, że połowa z nas – dziewczyn przyjeżdżających za granicę – myśli i zakłada podobnie. Ale rzeczywistość bywa różna.

Dobre złego początki
Perspektywy były obiecujące. Jeszcze będąc w Polsce udało mi się nawiązać kontakt z dwiema polskimi rodzinami w Paryżu. Jak to zrobiłam? W najbardziej klasyczny sposób. Wysłałam swoje cv w odpowiedzi na ogłoszenia o pracy we Francji opublikowane na polskim portalu. Odzew był niemal natychmiastowy. Jako że termin podjęcia pracy był jeszcze odległy, ustaliłyśmy jedynie mniej więcej datę spotkania. Do spotkania jednak nigdy nie doszło i do dziś w zasadzie nie wiem, jaki był przebieg wypadków. To znaczy mogę się tylko domyślać, że wybrano jakąś inną nianię. Cały problem nie polegał jednak na tym, że nie dostałam tej pracy, czy że nawet nie doszło do spotkania, ale na tym, że na moje późniejsze wielokrotne próby kontaktu nie otrzymałam ŻADNEJ odpowiedzi. Przez jakiś czas trwałam bowiem w zawieszeniu i konsternacji, czekając na jakikolwiek odzew z drugiej strony. Wystarczyłoby krótkie „nie jesteśmy już zainteresowani”, bym nie traciła czasu i mogła szukać dalej. Nie piszę tego, by wylać tu swoje żale, bo ostatecznie chyba dobrze się stało, ale piszę to ku przestrodze innych dziewczyn: przyjazd na emigrację to niestety nie jest wycieczka, ale prawdziwa szkoła życia. Trzeba się wyzbyć wszelkiej naiwności, uzbroić w cierpliwość i determinację oraz dobrze się przygotować, by tę szkołę przetrwać. Tak więc moja kariera jako niani we Francji skończyła się szybciej, niż zaczęła. A pracę znalazłam w hotelu.

Niania na pełen etat
Przyszedł jednak moment, kiedy zostałam nianią. I to pełnoetatową. Praca od 10.00 do 22.00-23.00. Sześć dni w tygodniu, często także noce. Dziecko kilkumiesięczne. Pełna opieka plus sprzątanie apartamentu. Luksusowa dzielnica, świetne warunki pracy. Dobre pieniądze – tak wtedy myślałam, ale kiedy któregoś dnia przeliczyłam sobie pensję na liczbę godzin pracy, to oczy otworzyły mi się szeroko. Moje życie prywatne w ogóle nie istniało. Byłam notorycznie przemęczona i zestresowana. Dziecko było płaczliwe i bardzo absorbujące, choć oczywiście przywiązałam się do niego. Wytrzymałam kilka miesięcy. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym odeszłam. Poczułam się tak, jakbym wyszła z więzienia i odzyskała swoją wolność, swoje życie. Nigdy więcej i nigdy za taką cenę.

Sortie d’école
Potem znalazłam zupełnie inną pracę. A potem znowu wróciłam do grona nianiek. Tym razem już coś zupełnie innego. Sortie d’école, czyli przyprowadzanie dzieci ze szkoły wydawało mi się świetną opcją. Cóż to za filozofia przejść się spacerkiem do szkoły, przyprowadzić dzieci i zająć się nimi do powrotu rodziców z pracy, prawda? Tak się to tylko wszystkim wydaje. Ale pomijając już odpowiedzialność, jaka wiąże się zawsze z opieką nad dziećmi, w praktyce bywa różnie. Moje sortie d’école okazało się być pilnowaniem dzieci w obecności… rodziców. Wprawdzie przyprowadzałam dzieci ze szkoły, ale potem zajmowałam się nimi aż do momentu, gdy zasnęły. Przy czym zazwyczaj któryś z rodziców był obecny w domu. Sytuacja była dla mnie co najmniej dziwna, żeby nie powiedzieć niekomfortowa. Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z dziećmi wie, że zachowują się one zupełnie inaczej w obecności rodziców. Czytaj: gorzej. Niania traci automatycznie swój autorytet w oczach dzieci, nie jest jedyną osobą dorosłą obecną w domu. A jeśli rodzice nie reagują na niestosowne zachowanie dziecka wobec niani, to już mówiąc dosadnie i kolokwialnie: pozamiatane. O ile ze starszą dziewczynką nawiązałam świetną więź i nie miałam większych problemów, to niestety z jej młodszym bratem bywało bardzo różnie. I choć rzeczywiście opiekując się dziećmi robi się postępy językowe w bardzo szybkim tempie, to jednak w trudnych sytuacjach wychowawczych bariera językowa dodatkowo utrudnia sytuację i co tu dużo mówić – niezwykle frustruje. Zdobycie autorytetu w oczach dzieci, gdy słabo zna się język, to prawdziwe wyzwanie i można by o tym napisać książkę. Dlatego, kiedy słyszę, że sortie d’école to łatwe i szybkie pieniądze za granicą, mówię: spróbuj i przekonaj się sam.

Sortie d’école może oznaczać także pracę do późnych godzin wieczornych, a nawet noce, jak zdarzyło się to w moim przypadku. Dość szybko okazało się także, że jestem potrzebna przynajmniej w jedną sobotę miesiąca, a jeśli w tygodniowym grafiku nie miałam zbyt wiele godzin – pozostawałam bez wyjścia… Moim błędem z pewnością było niezbyt precyzyjne ustalenie zasad i godzin pracy, ale jeśli już na początku rodzice Ci mówią, że mają bardzo elastyczne grafiki pracy – dobrze się zastanów i upewnij, co to w praktyce ma oznaczać. Z własnego doświadczenia wiem, że elastyczna praca rodziców oznacza dla Ciebie pełną, a przynajmniej dużą dyspozycyjność.

Na czarno, legalnie czy może auto-entrepreneur?
Inna kwestia to sposób zatrudnienia. Bycie nianią to specyficzna profesja. Jest wiele dziewczyn, które godzą się tu na pracę na czarno. Mnie taka opcja w ogóle nie interesowała i szłam na rozmowę o pracę z nastawieniem, że zgodzę się tylko na legalne zatrudnienie, a w innym wypadku podziękuję za współpracę. I tu ciekawostka. Rodzice oświadczyli, że nie ma mowy o pracy na czarno, ale… oni nie mają czasu na sprawy papierkowe i chcą, by odbywało się to poprzez agencję pośredniczącą (agencje zatrudniające nianie). W praktyce oznaczało to dla mnie założenie własnej działalności gospodarczej (statut de l’auto-entrepreneur), z tym że zapewniono mnie, że to agencja będzie za mnie „odwalać” całą tę papierkową robotę i wspierać we wszystkich administracyjnych problemach. Dodatkowo, stworzenie profilu na portalu agencji oznaczało dla mnie także szansę na znalezienie dodatkowych babysittingów lub np. godzin sprzątania, co jest tutaj bardzo powszechną praktyką. Niestety, w praktyce wszystko wyszło zupełnie inaczej. Agencja okazała się bardzo nieprofesjonalna, a ja musiałam sama stać się dla siebie księgową i drżeć, by dobrze i na czas rozliczyć się z wszystkimi tutejszymi instytucjami. Ci, którzy choć trochę mieli w życiu do czynienia z biurokracją francuską, wiedzą co to oznacza… Temat na oddzielny post.

O zdobyciu dodatkowych godzin i dorobieniu sobie nie było za bardzo mowy, bowiem mój grafik był tak różnorodny i nieregularny, że byłam całkowicie zablokowana przez pracę w tej jednej rodzinie, która, co warto dodać – potrzebowała mnie maksymalnie 15h tygodniowo… Zarabiałam więc mniej, niż zakładałam na początku, zwłaszcza że agencja pobierała od każdej mojej godziny pracy określoną kwotę. Piszę tu o tym po to, by Was przestrzec. Z pewnością są sytuacje, gdzie taka opcja się sprawdza, ale nie był to niestety mój przypadek. Myślę, że napiszę kiedyś osobny post o tym, o co warto pytać podczas rozmowy kwalifikacyjnej i jak się do niej przygotować. Ja etap brania pracy za wszelką cenę i na niepewnych warunkach mam już za sobą. Praca jest ważna, ale szacunek dla siebie i swojego czasu są ważniejsze po stokroć.

Jest happy end!
Żeby jednak nie było tak pesymistycznie, bo w gruncie rzeczy bycie nianią to przecież niezwykła przygoda i często piękne doświadczenie, zakończę post pozytywną historią z mojego emigracyjnego życia. Otóż jednym i chyba jedynym pozytywnym aspektem współpracy z wymienioną wyżej agencją było to, że natknęłam się tam na ogłoszenie o poszukiwaniu niani do porannego odprowadzania dzieci do szkoły. Oznaczało to wprawdzie wstawanie o 5 rano, ale jak się ma motywację i chęci, to wszystko się da – nawet jak się jest tak strasznym śpiochem jak ja 😉 W ten sposób poznałam wspaniałą francuską rodzinę, która traktuje mnie bardziej jak członka rodziny niż nianię. Opiekowałam się tam dwójką chłopców przez 2 godziny rano, a następnie zaprowadzałam do szkoły i do żłobka. Mniejszy miał pół roku, gdy zaczynałam, i okazał się tak pogodnym i bezproblemowym dzieckiem, jakiego w życiu nie widziałam. Towarzyszenie takiemu maluszkowi przez pierwszy rok życia, obserwowanie jego postępów i rozwoju to jest rzeczywiście niezwykła przygoda. A ile czułości i słodyczy od rana! 😉 Z mamą tych dzieci mam dziś relacje koleżeńskie i jestem jej bardzo wdzięczna za to, że już na samym początku obdarzyła mnie wiekiem zaufaniem i życzliwością, co w profesji niani nie jest wcale takie oczywiste… A kontakt na pewno pozostanie.

Do niani pytań sto
Post stał się koszmarnie długi, wiem, choć jest wiele aspektów bycia nianią, o których warto by jeszcze wspomnieć. Nie napisałam nic o tym, jak wygląda czas spędzany z dziećmi, jakie są wymagania i oczekiwania wobec niań etc., co być może mogłoby przydać się tym dziewczynom, które zastanawiają się nad pracą niani we Francji. Myślę więc, że ciąg dalszy nastąpi…:)

Tymczasem z wielkim zainteresowaniem czekam na Wasze komentarze.

Jakie są Wasze doświadczenia jako niań albo może już jesteście mamami i same zatrudniacie nianie? Z przyjemnością i niekrytą ciekawością czekam na Wasz głos! Podzielcie się! 🙂

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

0 comments
9 likes

Related posts

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

O mnie

Paryż miałam w planach co najwyżej na… emeryturę. Ale życie uwielbia płatać figle. Przyjechałam do Paryża z miłości do mężczyzny, a zostałam z miłości do tego kraju. Dziś witam Was na moim lyońskim balkonie, przy stoliku oplecionym zapachem lawendy i z filiżanką aromatycznej kawy w dłoni. To moja prywatna café. Moje codzienne radości i smutki, zachwyty i zmagania z życiem na emigracji, roztrząsane przy małej czarnej. Zapraszam Was w (nie)codzienną podróż po Francji, podczas której Paryż będzie tylko jednym z przystanków.
Czytaj dalej

Newsletter

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

Airbnb – skorzystaj z mojej zniżki!
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty