Jak wygląda plenerowa sesja ślubna w Paryżu? – reportaż i moje rady.

Naszą sesję przekładaliśmy trzy razy. Albo lało od rana, albo Paryż był zabarykadowany z powodu różnych imprez, a na koniec nasz fotograf wylądował w szpitalu. Ślub mieliśmy w lipcu, a sesja początkowo planowana na wrzesień, ostatecznie odbyła się na początku listopada.

Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo bałam się o pogodę i temperaturę w tym czasie. Byliśmy też już trochę zniechęceni i zmęczeni tym oczekiwaniem, a wizja pobudki o świcie w weekendowy, jesienny poranek nie napawała nas entuzjazmem. Ale jak to w życiu bywa – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

O co tyle zachodu…

Zacznijmy jednak od początku. Miesiące przygotowań do ślubu i związany z nimi stres, potem intensywny czas przed, w trakcie i po ślubie, następnie poślubne konsultacje z kamerzystą, wybieranie zdjęć itd. wywołały u mnie absolutne zmęczenie tematem i chęć zamknięcia już tych wszystkich około ślubnych spraw.

Choć ślub to oczywiście niezwykły dzień, kiedy człowiek pozostaje w zupełnie niewytłumaczalnym, innym wymiarze, jest pięknie, jest uroczyście, to jednak temu czasowi towarzyszą ogromne emocje. Stres i zmęczenie są tak wielkie, że przychodzi moment, kiedy chce się od tego już po prostu odpocząć. Przynajmniej ja tak miałam. I paradoksalnie to przekładanie wyszło mi na dobre, bo zdążyłam już odsapnąć, zająć się czymś innym i… zatęsknić za emocjami tamtego dnia.

Kiedy po trzech miesiącach ubrałam ponownie sukienkę ślubną, wszystko odżyło i wstąpiła we mnie niesamowita energia, która niosła mnie przez cały dzień zdjęć.

Ale na świetną atmosferę podczas sesji i jej efekty ma wpływ wiele czynników. I w tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że osobiście niewiele mam wspólnego z fotografią i piszę ten tekst wyłącznie z perspektywy doświadczeń panny młodej i osoby fotografowanej.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Sesja ślubna – od czego zacząć?

Wszystko zaczyna się na wiele miesięcy przed samym ślubem.

Myślę, że nie muszę uzasadniać, jak ważny jest wybór dobrego fotografa ślubnego. Ale dobry fotograf to nie tylko profesjonalista z rewelacyjnym portfolio, ale też osoba, z którą będziecie się dobrze rozumieć i dobrze czuć w jego obecności.

Pamiętam, że w dniu ślubu przyszedł taki moment kiedy powiedziałam do siebie: teraz już niech się dzieje, co ma się dziać, każdy wie, co ma robić, a ja chcę cieszyć się tym dniem na 100%. Było to dla mnie niesamowicie uspokajające i ważne, kiedy widziałam, że nasi usługodawcy mają wszystko pod kontrolą. Dzięki temu nasze wesele odbyło się bez wpadek, a my mogliśmy cieszyć się sobą i tym niepowtarzalnym, najpiękniejszym dniem naszego życia.

Wybraliśmy fotografakamerzystę zupełnie niezależnych od siebie i u nas zadziałało to fenomenalnie. Centrum dowodzenia przejął fotograf, dzięki czemu ja wiedziałam dokładnie, co mam robić i skupiałam się tylko na tym, a nie na kamerze, która towarzyszyła nam dyskretnie, niemal niezauważalnie przez cały dzień. Dodatkowo nasi kamerzyści i fotograf, pomimo że wcześniej się nie znali, stworzyli bardzo zgrany team, który wzajemnie się wspierał i uzupełniał, choć każdy robił swoją robotę.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Nasz fotograf świetnie prowadził nas krok po kroku poprzez przygotowania, udzielając wskazówek, jak się ustawić do światła, jak ułożyć sukienkę itp. i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Ja byłam w takich emocjach, że o mały włos zapomniałabym o podwiązce i perfumach, o czym przypomniała mi nasza foto i video ekipa.

Kiedy jednak nadeszły te momenty już bardzo emocjonalne i oficjalne, takie jak błogosławieństwo, zarówno fotograf, jak i kamerzyści pozostawali niemal niewidzialni dla nas, co jest w takich momentach również bardzo ważne.

Po co to wszystko piszę? Dlatego, żeby podkreślić, jak ważny jest wybór odpowiedniego fotografa i kamerzysty nie tylko jako profesjonalistów w swojej dziedzinie, ale też jako ludzi. Ten wybór ma ogromne i długotrwałe konsekwencje, wpływa zarówno na atmosferę w dniu ślubu, jak i podczas sesji plenerowej, a także przekłada się na efekty w postaci zdjęć i filmu z dnia, który się przecież nigdy więcej nie powtórzy.

Warto mieć świadomość, że to co nie zostanie sfotografowane lub sfotografowane nie tak jak trzeba – przepada na zawsze. Jest nieodwracalną stratą. Nie warto narażać się na późniejsze frustracje i żal, że straciło się jedną z najważniejszych pamiątek w życiu.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Warto za to podjąć wysiłek, by poznać te osoby przynajmniej na jednym dłuższym spotkaniu tête-à-tête. Ja pędziłam specjalnie do Warszawy, żeby spotkać się chociaż na godzinę z kamerzystą i poznać go osobiście, a także omówić z nim te wszystkie elementy nagrania, na których nam zależało.

To musi być ktoś, kto nie tylko robi wspaniałe zdjęcia i znakomite filmy. To musi być ktoś, kto zjedna Waszą sympatię, kto będzie miał odpowiadający Wam temperament, kto nie będzie robił nic, co by było wbrew Waszym oczekiwaniom, kto będzie Was słuchał, ale też ktoś, kto nie oleje ważnych dla Was elementów, dlatego że mu się to nie wpisuje w jego artystyczną wizję reportażu.

Przykład. Przed ślubem BARDZO uczuliłam zarówno fotografa, jak i kamerzystę na obecność moich babć na ślubie. Prosiłam, by robili im dużo zdjęć i ujęć, bo nie wiedziałam, czy ich stan zdrowia pozwoli, by zostały na weselu dłużej niż kilka godzin. Mówiłam, jak ważne są to dla mnie osoby i że chcę mieć piękną pamiątkę, która utrwali ich obecność na moim ślubie. I fotograf, i kamerzysta spisali się znakomicie. Ich troska o piękny materiał w tym zakresie przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nadal jestem wzruszona, gdy o tym myślę.

Tak na sam koniec, pamiętajcie, że fotograf i kamerzysta to osoby, które wpuścicie do swojego domu, przyprowadzicie do swoich rodzin, dopuścicie do miejsc i momentów bardzo osobistych, intymnych i emocjonalnych. Na sesji z kolei będziecie w ich obecności okazywać sobie uczucia – musicie się czuć przy nich naturalnie, swobodnie – kiedy trzeba powygłupiać się, a kiedy trzeba przytulić i pocałować. To nie mogą być zupełnie nieznani i przypadkowi ludzie. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Sesja ślubna – co, gdzie, kiedy? 

Każdy fotograf ma swoją własną, indywidualną ofertę i pakiet usług. Nasza sytuacja była o tyle skomplikowana, że ślub i wesele organizowaliśmy w Polsce, ale bardzo zależało nam na tym, żeby mieć sesję zdjęciową w Paryżu. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że Sławek zajmie się całą oprawą fotograficzną naszego ślubu, czyli przyleci do Polski na nasz ślub, a potem na jesieni zrobimy sesję plenerową w Paryżu. Dzięki temu byliśmy spokojni, że nasz album ślubny będzie spójny i będzie opowiadał całą historię od początku do końca.

Nasz ślub odbył się w plenerze, nad jeziorem. Sławek robił już zdjęcia o świcie, żeby uwiecznić wschód słońca w tym wyjątkowym dniu. Potem towarzyszył nam w przygotowaniach, w trakcie ślubu i wesela. Następnie zrobiliśmy jeszcze sesję plenerową nad jeziorem, która wyszła magicznie, pomimo ogromnego zmęczenia po dwudniowym weselu.

I właśnie dlatego szczególnie doceniłam tę sesję zdjęciową w Paryżu – miałam szansę być wyspana, wypoczęta i cieszyć się tymi zdjęciami. Dodatkowo wracają wspomnienia i emocje tamtego dnia. Kiedy wróciliśmy do domu po sesji, otworzyliśmy szampana i w naszych ślubnych strojach obejrzeliśmy film z wesela. Wyszła nam przepiękna sobota. Tak sobie myślę, że taki plener to świetny pomysł na miesięcznicę albo pierwszą rocznicę ślubu.

Jakie są inne opcje?

Mam znajomych, którzy z kolei zrobili odwrotnie niż my. Też mieszkali w Paryżu, ale to do nich przyjechał fotograf z Polski, ten sam, który fotografował ich ślub i wesele.

Znam też fotografa w Polsce, który razem z parą młodą, na ich życzenie przyleciał do Paryża, żeby zrobić im sesję ślubną.

Także możliwości jest dziś mnóstwo.

Jak przygotować się do sesji ślubnej w plenerze?

Wszystko zależy oczywiście od miejsca i czasu, jakie wybierzecie. Sesja plenerowa nad jeziorem, zaraz po weselu, na pewno wymagała od nas dużo więcej wysiłku niż ta w Paryżu, ale jak wspominałam wcześniej – byliśmy po prostu wyczerpani.

Po poprawinach, które skończyły się ok. 1. nad ranem, wstałam już o 3., żeby moja dzielna świadkowa mogła zrobić mi makijaż oraz fryzurę i o 4. rano rozpoczęliśmy zdjęcia. Sesję zakończyłam w lodowatej wodzie jeziora, co było zamierzonym efektem zdjęć i w ciężkiej jak z kamienia, mokrej sukni, którą chwilę potem odwiozłam do pralni. Dziś zachwycam się zdjęciami na pomoście i łódce, otulonymi poranną mgłą jeziora, więc warto było zdobyć się na ten wysiłek. Ale wtedy nie było mi do śmiechu.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Za to sesja zdjęciowa w Paryżu była już tylko przyjemnością. Miałam czas, by się nastawić, przygotować, pomyśleć, co bym jeszcze chciała na zdjęciach. To my wybieraliśmy miejsca, każdy ma przecież swoje ulubione, ale też byliśmy otwarci na sugestie Sławka, który fantastycznie zna miasto pod względem najlepszych punktów widokowych i światła, które gra tu główną rolę.

Jeśli chodzi o przygotowania, to dla mnie jako kobiety sprawa była trochę bardziej skomplikowana niż dla mojego męża. Nie planowałam wydawać kroci na makijażystkę i fryzjerkę, zwłaszcza, że musiałabym chyba wtedy wstać o 3. nad ranem, a nie wiem, czy jakaś Francuzka byłaby w stanie przyjąć mnie o takiej godzinie. Pewnie by przyjęła, ale znając tutejsze usługi, musiałabym za to zapłacić podwójną stawkę. Nie mogłam liczyć na moją świadkową, która mieszka 1600 km stąd, ani na przyjaciółki, mistrzynie w takich sprawach, które są w Polsce. Pozostały mi więc filmiki na you tube z instruktażem i własna fantazja 😀

Marzyła mi się też sesja w rozpuszczonych włosach, co okazało się strzałem w dziesiątkę i nie wymagało ode mnie kilkugodzinnych przygotowań. Jedynym chybionym pomysłem były przyklejane sztuczne paznokcie, które co chwilę gubiłam i szukałam na ulicach Paryża, co doprowadzało naszą trójkę do niekontrolowanych wybuchów śmiechu.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Lipcowa sukienka w listopadzie?

Nie ma na to za bardzo sposobu. No chyba, że kupicie sobie nową kieckę. Mi nie marzyło się zakładanie jakiegoś futerka i tego rodzaju okryć. Po prostu postanowiłam być dzielna i ewentualnie nastawić się na konsekwencje typu grypa. Ale z innych zakulisowych rad, to drogie panie trzeba zapomnieć o sexy pończoszkach i dzielnie naciągnąć rajstopki, czego żywnie nienawidzę. Poza tym oczywiście zabrałam ze sobą zimowy (nie jesienny!) płaszczyk i potuptałam do oszronionego auta. Tak, moi drodzy. Bo otóż, 3 listopada o świcie, okazało się, że przyszło nam po raz pierwszy w tym roku skrobać szyby samochodu. W dniu sesji.

Z innych praktycznych rad, zabrałam ze sobą kubek termiczny z gorącą herbatą i imbirem, ale szczerze mówiąc niewiele z niego skorzystałam. Mama radziła zabrać piersiówkę i może to byłby lepszy pomysł. Około godz. 10. zrobiliśmy sobie przerwę na kawę i regenerowaliśmy siły. Nie skończyło się grypą, ale około godz. 14. zaczęłam tracić głos. Na szczęście to już była końcówka naszego pleneru i obyło się bez szpitala.

Co ze sobą zabrać?

  • Garderoba – nakrycie, czyli płaszcz, kurtka, apaszka lub szalik. Ewentualnie buty na zmianę.
  • Kosmetyczka z niezbędnymi kosmetykami do poprawy makijażu: lusterko, szczotka i lakier do włosów, chusteczki.
  • Kubek termiczny z kawą lub herbatą, albo… piersiówka ;), ewentualnie coś do przegryzienia, ale zalecam śniadanie przed wyjściem. Sesja zdjęciowa pod względem fizycznym jest baardzo wymagająca. Warto mieć to na uwadze.
  • Gadżety – bukiet, parasolka, balony etc. My nie mieliśmy, ale wiem, że wiele par urozmaica swoje zdjęcia o różne fajerwerki. Ja jestem zdania, że Paryż sam w sobie jest wystarczającym fajerwerkiem. 😉
  • Chleb dla gołębi, jeśli marzy się Wam zdjęcie w szpalerze podrywających się do lotu ptaków. My nie próbowaliśmy, jeden sam przyleciał 😉
  • Auto. Szczerze mówię, że nie wyobrażam sobie tej sesji bez samochodu. Nie wyobrażam sobie siebie w tej sukience i szpilkach w paryskim metrze.
  • Ostatnia rada – jak najmniej cennych rzeczy i generalnie im mniej rzeczy do noszenia, tym mniej do pilnowania. Złodzieje tylko czekają na taką okazję, a zadaniem fotografa jest robienie zdjęć, a nie pilnowanie Waszych rzeczy.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Sesja ślubna w Paryżu. Krok po kroku

Jeśli fotograf wita Cię o świcie tekstem: Wow! Monika, jak Ty pięknie wyglądasz! Nie poznałem Cię., to nie ma takiej opcji, byś mogła jeszcze nie mieć ochoty na sesję. Nawet w lipcowej kiecce, przy 0°C.

Sławek to człowiek o niespożytych pokładach energii, co udziela się każdemu, kto znajdzie się w jego pobliżu, toteż niemal natychmiast obudziłam się z porannego marazmu i wskoczyłam na murek Trocadéro, by machać nóżkami i wdzięczyć się w świetle wstającego nad Wieżą Eiffla słońca.

Ale zacznijmy może od początku.

Sesja zdjęciowa zaczyna się o wschodzie albo o zachodzie słońca. Dlaczego? Z jednego prostego powodu – mianowicie wtedy jest najlepsze światło do zdjęć. My wybraliśmy sesję w świetle dnia, co oznacza jedno – trzeba wstać BARDZO wcześnie.

Listopad jest pod tym względem łaskawy, bo wschód słońca był ok. 7.30, ale we wrześniu musielibyśmy być na posterunku już przed 7. Do tego trzeba doliczyć dojazd, czyli ok. 40-60 minut oraz – jak dla mnie – dwie godziny na przygotowania. Czyli pobudka ok. 4. rano, drogie panie.

Start pod Wieżą Eiffla. Jeśli sesja w Paryżu, to z pewnością Trocadéro, z którego rozpościera się najlepszy widok na Żelazną Damę, jest najważniejszym miejscem, od którego należy zacząć. Nie liczcie jednak na to, że będziecie tu sami. Spotkacie tu pary, które przybywają z odległych kontynentów, żeby zrobić sobie romantyczne zdjęcie w promieniach wschodzącego słońca pod Wieżą Eiffla. Dla jednych kicz, dla innych najbardziej romantyczna pamiątka, jaką mogliby sobie wymarzyć.

My mieliśmy swoją wizję takiego zdjęcia, zamarzyło mi się po prostu zatańczyć z mężem pod Wieżą Eiffla. Wiedziałam, że dzięki temu nie będę sztywna, a zdjęcie wyjdzie dynamiczne.

Fot. Sławomir Janicki ARTJANI

Kolejne miejsca zdjęć to już kwestia indywidualna. My mieliśmy swoją listę, ale też zdawaliśmy się na wiedzę, doświadczenie i sugestie fotografa, który ma swoje ulubione miejsca i tajemne zaułki, gdzie jest najlepsze światło do sesji.

Jak ludzie reagują ?

Fantastycznie. Momentami czułam się jak bohaterka jakiegoś filmu albo celebrytka z TV. Ludzie klaszczą,  machają,  usmiechają się, spoglądają z zaciekawieniem i życzliwością. Atmosfera jest niezwykła i muszę Wam się przyznać, że wspominając i opisując tamten dzień, czuję się po prostu wzruszona.

Dziś, kiedy nie mieszkam już w Paryżu, w sposób wyjątkowy doceniam tę pamiątkę. Zwłaszcza, gdy oglądam zdjęcia z Katedrą Notre-Dame w tle, jeszcze przed pożarem. Zdążyliśmy.

Tak naprawdę to były nasze ostatnie zdjęcia w stolicy Francji, przed przeprowadzką do Lyonu. Myślę, że lepszego pożegnania z tym miastem miłości nie mogliśmy sobie wymarzyć.

——————————————————————————————————————- ——————-

W tym miejscu chciałam podziękować naszej ekipie foto Sławkowi Janickiemu ARTJANI i video Damianowi Obstawskiemu oraz Sandrze Dawiec z Obstawa Filmowa za klasę, profesjonalizm i wsparcie w tym ważnym dla nas dniu oraz piękne pamiątki w postaci zdjęć i filmu, które uchwyciły i zatrzymały magię tych chwil już na resztę naszego życia. Dziękujemy!

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

5 comments
8 likes

Related posts

Komentarze

  • Maciek

    29 sierpnia 2019 at 15:46
    Reply

    Wlasnie taka sesje , z suknia o kolorze karminowym i jak w czasach dworskich dam, widzialem tu w Marsylii. Pozdrawiam z emigracji znad Srodziemnego.

  • Maciek

    29 sierpnia 2019 at 14:55
    Reply

    Pozdrawiam z emigracji znad Srodziemnego...ostatnio taka sesje zdjeciowa obserwowalem tu, w pieknym parku. Czerwona suknia, taka w stylu czasow dam dworskich, ogromna, szeroka. Nawiasem mowiac, wiekszosc […] Read MorePozdrawiam z emigracji znad Srodziemnego...ostatnio taka sesje zdjeciowa obserwowalem tu, w pieknym parku. Czerwona suknia, taka w stylu czasow dam dworskich, ogromna, szeroka. Nawiasem mowiac, wiekszosc nie ma pojecia ze Francja sie konczy... warto to zauwazyc. Moze byc nieco "powrot do przeszlosci", tzn nie 1789, ale niedaleko...szkoda, ale widocznie tak musi byc. Read Less

    • Monika
      to Maciek

      29 sierpnia 2019 at 15:31
      Reply

      Witaj Maćku znad Śródziemnego :) osobiście uwielbiam czerwone sukienki i nie miałabym nic przeciwko takiej sesji ;) pozdrawiam serdecznie z Lyonu!

  • Natalia K.

    27 sierpnia 2019 at 22:32
    Reply

    Sławek to kwintesencja profesjonalizmu. Najlepszy z najlepszych! Dlatego podpisuję się pod tym, że wybór fotografa to kwestia priorytetowa bez dwóch zdań. Zdjęcia ma Pani przepiękne! […] Read MoreSławek to kwintesencja profesjonalizmu. Najlepszy z najlepszych! Dlatego podpisuję się pod tym, że wybór fotografa to kwestia priorytetowa bez dwóch zdań. Zdjęcia ma Pani przepiękne! Niesamowita pamiątka na całe życie. :) pzdr. Read Less

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

O mnie

Paryż miałam w planach co najwyżej na… emeryturę. Ale życie uwielbia płatać figle. Przyjechałam do Paryża z miłości do mężczyzny, a zostałam z miłości do tego kraju. Dziś witam Was na moim lyońskim balkonie, przy stoliku oplecionym zapachem lawendy i z filiżanką aromatycznej kawy w dłoni. To moja prywatna café. Moje codzienne radości i smutki, zachwyty i zmagania z życiem na emigracji, roztrząsane przy małej czarnej. Zapraszam Was w (nie)codzienną podróż po Francji, podczas której Paryż będzie tylko jednym z przystanków.
Czytaj dalej

Newsletter

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

Airbnb – skorzystaj z mojej zniżki!
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty