Wtorkowe popołudnie

Popołudnie. Zwyczajne. Wtorkowe.

Złote słońce wpada balkonowym oknem i odbija się w kieliszkach z różowym winem. Samolot przymierza się do lądowania. Pranie suszy się w salonie. Cisza. Niezmącona radiem ani telewizorem. Żadnych uchodźców, ataków terrorystycznych, referendum i bezrobocia. Żadnych silikonowych piosenek z przytupem w rytmie disco. Szumią jesiennie już drzewa w ogrodzie. Spoglądam na drzemiącego Muszkietera. Słyszę jego spokojny, równy oddech. Oddech po ciężkim dniu w pracy. Oddech, w którym jest spokój, wytchnienie i radość ze zwyczajnego popołudnia w domowym zaciszu.

Kolejny samolot będzie za chwile lądować. Pasy bezpieczeństwa, uśmiechnięte stewardessy, ciśnienie, prędkość, obniżanie lotu, pilot, hamowanie, brawa, bagaże… A u nas popołudnie. Zwyczajne. Wtorkowe. Cisza. Zapach poobiedni w mieszkaniu. Złote słońce wypełnia salon, kładzie się na żółtych ścianach, przegląda w kieliszkach z różowym winem. Próbuje dosięgnąć czoła śpiącego Muszkietera. Otula schnące pranie.

Byliśmy dziś oglądać mieszkanie. To, w którym jesteśmy – uwielbiamy, ale musimy je opuścić. Długo szukaliśmy, pytaliśmy, dowiadywaliśmy się i studiowaliśmy oferty w Internecie. Za każdym razem ostatecznie kończyło się na smutku, że musimy stąd wyjechać. W międzyczasie, w tym samym budynku, zwolniły się dwa mieszkania. Nie zdążyliśmy ani w jednym, ani w drugim przypadku. Nie mogliśmy tego przeboleć. W końcu pogodziliśmy się, z tym, że musimy opuścić to miejsce – ten balkon i widok na lśniącą w słońcu Sekwanę. Te szumiące pod oknem drzewa i obłędnie śpiewające ptaki o świcie. Nasz ulubiony sklep i boulangerie z najpyszniejszymi na świecie, chrupiącymi bagietkami. Sąsiadów, od których uczyłam się francuskiego, Panią Marię dbającą o perfekcyjny porządek w okolicy posesji i rude koty z sąsiedztwa. Wszystko znane, oswojone, nasze. I kiedy już pogodziliśmy się z tym, że musimy to nasze gniazdo opuścić – stał się cud. Pani Maria któregoś dnia zaczepiła nas na klatce schodowej i z niekrytą radością wręczyła nr telefonu do właściciela jednego z mieszkań w tym samym budynku, w którym mieszkamy. Jego lokator ze względów zawodowych musiał się nagle wyprowadzić. Tym razem nie zwlekaliśmy ani chwili. Wzięliśmy to mieszkanie w ciemno. Wiedzieliśmy, że nic nam innego nie potrzeba, że to mieszkanie czekało na nas. Apartament na tym samym piętrze, w tym samym układzie, z takim samym dużym balkonem i z jeszcze lepszym widokiem na rzekę! Jakaż była nasza radość, kiedy dziś podczas wizyty okazało się, że to mieszkanie nie tylko jest niemalże takie samo jak to obecne, ale posiada jeszcze lepsze rozwiązania przestrzenne. Dodatkowo właściciel robi gruntowny remont łazienki i odświeża cały apartament. Po rekomendacji, jaką dała nam Pani Maria, właściciel nie szuka nikogo innego i jest zdecydowany wynająć je właśnie nam. W październiku możemy się wprowadzać. Hurra! Bez pośrednictwa agencji, kosmicznych prowizji, bez kombinowania, przeciągania sprawy i zabawy w kolekcjonowanie milionów dokumentów. I w bardzo rozsądnej cenie. Ci, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z szukaniem mieszkania we Francji wiedzą, że złapaliśmy Pana Boga za nogi. Albo to On nas przygarnął 😉

Popołudnie zmierza ku wieczorowi. Słońce zalewa swym złotym ciepłem cały salon. W dali lśni Sekwana. Pranie wyschło. Na kolację będzie jajecznica. Różowe wino się kończy. Muszkieter się obudził.

Kończy się dzień.Wtorkowe popołudnie.

Wyjątkowe w swej zwyczajności.

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

0 comments
0 likes

Related posts

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

O mnie

Paryż miałam w planach co najwyżej na… emeryturę. Ale życie uwielbia płatać figle. Przyjechałam do Paryża z miłości do mężczyzny, a zostałam z miłości do tego kraju. Dziś witam Was na moim lyońskim balkonie, przy stoliku oplecionym zapachem lawendy i z filiżanką aromatycznej kawy w dłoni. To moja prywatna café. Moje codzienne radości i smutki, zachwyty i zmagania z życiem na emigracji, roztrząsane przy małej czarnej. Zapraszam Was w (nie)codzienną podróż po Francji, podczas której Paryż będzie tylko jednym z przystanków.
Czytaj dalej

Newsletter

Podaj swój adres email i otrzymaj darmowy ebook.

Administratorem Twoich danych osobowych podanych w formularzu jest Monika Laskowska-Baszak (emigrantka.eu). Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.

Airbnb – skorzystaj z mojej zniżki!
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty