To prośba, propozycja, pożegnanie. Ruszamy do Polski. Zatrzymuję się, wyruszając w podróż – czyli to, co kocham najbardziej. Podróż wyjątkową, bo do Polski. Po kilku długich miesiącach.
Bagażnik pełen upominków. Lubię to strasznie – nic tak nie cieszy, jak możliwość obdarowania najbliższych, przywiezienia im smaków, obrazów i elementów mojej francuskiej codzienności i podzielenia się z nimi moim codziennym światem. Tym, co mnie urzeka i zachwyca na emigracji. A nade wszystko – jak cudownie móc przedłużyć sobie Święta!
To zabawne. Kiedyś marzyłam o sylwestrze w Paryżu, dziś wierzgam nogami ze szczęścia, że w sylwestra potańczę i pośpiewam w rytm polskiej muzyki. Że będą fajerwerki u sąsiadów za miedzą, którzy wyjdą o północy ze swoich domów, by złożyć życzenia wszystkim znajomym z osiedla. Że będzie msza św. w Nowy Rok i choć w ‚zdrowiu wczorajszym’, ale cała imprezowa dziatwa dzielnie uda się do Kościoła. Szampan będzie jednak francuski – prawdziwy, z bąbelkami. Bo z pewnością kolejny raz się przekonam. że największą wartością w emigracyjnym życiu jest możliwość czerpania z tego, co najlepsze w odmiennych kulturach.
Zanim jednak sylwester, szampan, fajerwerki i cekiny…
Potrzebuję zatrzymania. Pomyślenia. Zapytania. Siebie i innych. Tych, których kocham. Sprawdzenia, czy uśmiechają się nadal, czy coś ich boli, gryzie, a co cieszy ostatnio. Bez ekranu monitora, bez zacinającego się skype’a i urwanego w pół zdania sygnału w telefonie. Bez ściemy. W realu. Face to face bez ‚fejsa’. Trochę się boję, czy nie wypadłam z rytmu? Z realu? Czy nie ugrzęzłam z wygody pomiędzy tymi przyciskami?
Real mi wszystko pokaże. Przefiltruje. Zalajkuje, zhejtuje lub zresetuje. I dobrze. Lifting życia się przyda.
Tego Wam i Sobie w tym staro-noworocznym czasie życzę! Do usłyszenia w Nowym Roku!