To był dziwny rok. Trudny i fascynujący zarazem. Przyniósł nam – i to już w styczniu – spektakularne zmiany. Przeprowadzka z Paryża do oddalonego o 500 km Lyonu nie okazała się bułką z masłem. O nie. Przewróciła nasze życie do góry nogami, ale też bardzo, ale to bardzo zmęczyła. Opuszczając nasze podparyskie miasteczko i uwielbiane przez nas mieszkanie, płakałam jak małe dziecko. Przeżyłam tu 5 niezwykłych lat. Pierwsze lata emigracji, pierwsze lata poznawania i smakowania Francji, pierwsze lata naszego narzeczeństwa i pierwszy rok małżeństwa. Trudności, zwycięstwa, porażki, kryzysy, chwile wzruszenia i prawdziwego szczęścia – to wszystko, co tu przeżyłam, bardzo mocno przywiązało mnie do tego miejsca. Paryż już na zawsze będzie naszym miastem, odmienił nasze życie. Ale ja wiedziałam, że nie będzie naszym ostatnim przystankiem…
Uważaj – marzenia się spełniają!
Lyon to odpowiedź na nasze marzenia wypowiedziane podczas podróży poślubnej. Do dziś nie wiem, czy to niezwykły zbieg okoliczności, czy raczej magiczna historia, której nie odważę się tu opowiedzieć. Dam Wam jednak jedną radę: uważajcie na marzenia – czasami się spełniają! 🙂
Zarzucanie kotwicy i wydeptywanie ścieżek w nowym miejscu to jednak niełatwy proces, nawet w wymarzonym mieście. Ale chyba tak to już jest, że za każde szczęście trzeba zapłacić odpowiednią cenę. Cenę wysiłku, energii i pokory. Bo oczywiście w tej naszej aurze szczęśliwych zmian nie obyło się bez problemów. Znalezienie mieszkania przypłaciliśmy ogromnym stresem, stratą czasu i pieniędzy.
Francuska biurokracja po raz kolejny dała nam znać o sobie. Pod presją czasu i pracy, która już na nas czekała na miejscu, zdecydowaliśmy się na mieszkanie, któremu daleko było do naszego ideału. Nowa praca z kolei wymagała od nas tytanicznego wręcz zaangażowania, odbywała się często kosztem naszego prywatnego życia, czasu wolnego i odpoczynku. Okazało się też, że do samego miasta również musiałam się przekonać, bo dopiero życie tu na co dzień pokazało jego prawdziwe oblicze, wszystkie blaski i cienie.
Ale…
Dziś, dokładnie rok później, prawie wszystko wygląda inaczej. Lepiej. Dużo lepiej. Dlatego też zdecydowałam się napisać to podsumowanie, choć wymaga to mnóstwo pracy i ze strategicznego punktu widzenia bloga – ma niewielki sens. Postanowiłam opisać ten ubiegły rok, żeby pokazać samej sobie i Wam, że życie to proces często bardzo powolnych zmian, których efektów czasami długo nie widać. Że życie nieustannie daje nam nowe lekcje. Że warto próbować, sprawdzać, iść do przodu. A już na pewno warto spełniać marzenia – nawet jeśli okażą się… chybione. I to też jest ok.
Lepiej, to znaczy jak?
Dopiero dziś, po roku od przeprowadzki widzę, jak upływający czas zmieniał, a może raczej oswajał krok po kroku to wszystko, co na początku było niejasne, rozczarowujące, trudne, obce, a nawet przerażające. Prawdą jest też, że wiele nowych rzeczy w końcu doceniłam, dostrzegłam ich pozytywne strony.
Mieszkanie, do którego pałałam niechęcią przez pierwsze miesiące życia w Lyonie, stało się w końcu naszym domem, w którym pojawiła się wymarzona przez nas biblioteczka z ukochanymi książkami, zawisły zdjęcia ślubne, a jego cztery ściany pomieściły kilkadziesiąt osób, które odwiedziły nas w wakacje. Gdy w grudniu spełniło się moje pielęgnowane przez ostatnie lata marzenie o dużej żywej choince w salonie, a w całym mieszkaniu pachniało lasem i grzanym winem poczułam, że jestem naprawdę u siebie, że stworzyliśmy tu swój dom. Szczęścia dopełniło moje biurko i kącik do kreatywnej pracy, co totalnie odmieniło moje freelancerskie życie!
Krok po kroku poukładaliśmy naszą codzienność i pracę. Teraz to my decydujemy, jak wygląda nasz roboczy dzień. Doceniam ogromnie elastyczność jaką mamy, sporą niezależność i fakt, że nigdy nie stresuję się, że idę do pracy. Uczę się kompletnie nowych rzeczy, przede wszystkim w relacjach z klientami, co znając życie – na pewno przyda mi się w przyszłości. I po tym, co przeżyłam podczas strajków w Paryżu, niewyobrażalnie doceniam fakt, że nie mam w ogóle do czynienia z francuską komunikacją miejską, a za to luksus wspólnych podróży z mężem do i z pracy 🙂 To był jeden z moich motywów wyprowadzki z regionu paryskiego – miałam absolutnie dość tamtejszej komunikacji, metra, strajków, tłumów i wiecznych opóźnień pociągów. Tak sobie teraz myślę, że za jakiś czas porównam te miasta i napiszę Wam, jak zmieniła nasze życie przeprowadzka tutaj.
Nawet w najtrudniejszych momentach pierwszych miesięcy w Lyonie działa się magia.
Czekając na klucze do własnego mieszkania, mieliśmy okazję mieszkać w fantastycznym apartamencie Airbnb (skorzystaj z mojego rabatu TUTAJ ,a otrzymasz 34 euro na swoją pierwszą podróż!) wynajętym przez firmę, który zachwycił nas niezwykłym designem, a jego właściciel okazał się świetnym i pomocnym człowiekiem. Spałam tam na najwygodniejszym łóżku w swoim życiu i z przyjemnością wracałam po pracy. Polecam Wam tę miejscówkę gorąco! Dzięki służbowym kolacjom odkryłam z kolei fantastyczne miejsca na kulinarnej mapie Lyonu, który uznawany jest przecież za kulinarną stolicę Francji.
Najtrudniejsze tygodnie rekompensowały nam najcudowniejsze weekendy i nasze podróże. Góry na horyzoncie. Zakochałam się totalnie w regionie Rodanu i Alp. Odkryłam pobliskie góry Ardèche, góry Vercors, Beaujolais. Przepadłam. Wymarzone weekendy na Lazurowym Wybrzeżu czy pod Mont Blanc urzeczywistniły się. Znaleźliśmy wymarzoną bazę do bliskich i dalekich podróży, a taki właśnie był nasz cel. W wakacje spełniłam swoje ogromne marzenie i zabrałam rodziców w podróż po południu Francji.
Czy żałuję? Nie, nie żałuję. Czy tęsknię za Paryżem? Nie, nie tęsknię. Jeździmy tam i będziemy jeździć czasami w sprawach służbowych, mamy sentyment i jeszcze parę zakątków do odkrycia, ale wrócić na stałe już nie chcemy. I to ostatnie zdanie jest tym, co chciałabym usłyszeć sama od siebie przed rokiem. W dniu wyjazdu.
Co przyniósł 2019 rok?
Dziwny to był rok, bo przeplatał chwile szczęścia i spełnienia z wieloma trudnościami i stresami codzienności. Na jesieni złamała mnie wiadomość o chorobie bliskiej mi osoby, potem kolejnej. Grudzień przyniósł spokój, wiele dobrych, przytulnych chwil, wymarzoną żywą choinkę, oczekiwanie na wyjazd do Polski, wieczorne spacery i wino grzane na cudnym jarmarku bożonarodzeniowym na placu Carnot. Wisienką na torcie byłą przesyłka z Polski z magazynem „Airgate”, a w nim mój artykuł o aktywnym zwiedzaniu Francji – efekt świetnej współpracy z wydawnictwem Skivak. Święta i końcówkę roku spędziliśmy w rodzinnym cieple i z bliskimi w Polsce.
To był rok niezwykły pod względem ludzi, którzy pojawili się w moim życiu. To nieco zabawne, bo przyjechałam do miasta, w którym nie znałam absolutnie NIKOGO. To jest ogromny dar od losu, który odmienił z pewnością moje życie w Lyonie i na emigracji. Poznałam na żywo osoby, które znałam tylko z sieci. Madzię z dawnego bloga Polka we Francji, którą zawsze chciałam poznać, i Kasię z bloga Słowianka w Paryżu, która tak jak ja musiała przeprowadzić się do Lyonu, byśmy mogły się w końcu spotkać. 😉 W tym samym bloku, którego początkowo tak nie lubiłam, poznałam Sylwię, która mieszka 10 pięter wyżej, a z którą spotykamy się regularnie i dzięki której poznałam kolejne osoby. Ile straciłabym, mieszkając w innym miejscu! Wszystko jest po coś – dziś wiem to na pewno!
Pamiętacie mój tekst o polsko-polskiej przyjaźni na emigracji? Wspominałam Wam o przyjaciołach, z którymi stworzyliśmy cudny team w Paryżu, a którzy obecnie mieszkają w Polsce. Wyobraźcie sobie, że spotkaliśmy się wszyscy w wynajętym domku z cudnym ogrodem i basenem pod Lyonem, gdzie spędziliśmy razem fantastyczny czas. Czy mogłam o tym wiedzieć, wyjeżdżając z Paryża? Nie, nawet mi się nie śniło. Życie zaskakuje dużo bardziej niż nasza wyobraźnia!
Co działo się na blogu?
W moim osobistym odczuciu, mając na uwadze wszystkie zawirowania życiowe związane z przeprowadzką i nową pracą – działo się sporo!
W ubiegłym roku, udało mi się spełnić odkładane długo blogowe marzenie i założyć na Facebooku grupę EMIGRANTKI. Pojawiły się w niej fantastyczne dziewczyny i już nie mogę się doczekać spotkania na żywo! W każdej chwili możesz do nas dołączyć! Pomimo wielu nowych wyzwań i ograniczonych możliwości czasowych, na blogu nie świeciło pustkami, a raczej poszedł on w kierunku, w którym zamierzam iść dalej i który związany jest z rozwojem grupy.
Nowy rok na blogu rozpoczęłam od wpisów nawiązujących do naszej przeprowadzki z Paryża do Lyonu. W tamtym czasie trudno było mi odciąć się od tamtych emocji i skupić na innym temacie 😉
Trzeba sobie w życiu jakoś radzić – mówili mi.
Rozpoczęłam cykl praktycznych i przydatnych dla emigranta artykułów pt. „Emigrować i nie zwariować.”
Na pierwszy ogień poszedł gorący i niełatwy temat poszukiwań mieszkania we Francji, który sama przerabiałam już po raz kolejny w ubiegłym roku. Poruszyłam też temat pracy poniżej kwalifikacji za granicą, kryzysów na emigracji oraz różnic kulturowych związanych z obchodzeniem Świąt na emigracji.
Emigrować i nie zwariować: Jak wynająć mieszkanie we Francji? (cz. 1)
Jak wynająć mieszkanie we Francji? (cz. 2)
Emigrować i nie zwariować: Wielkanoc na emigracji – po polsku czy po francusku?
Emigrować i nie zwariować: Jak zorganizować polskie wesele z francuskimi akcentami?
Kryzys na emigracji – czy emigracja musi boleć?
Praca poniżej kwalifikacji za granicą – czy to ma sens?
Najpopularniejszy artykuł 2019 roku
Wiosną 2019 roku minęło równe 5 lat, odkąd mieszkam we Francji. Wpis podsumowujący ten czas pt. 5 lat we Francji – czy nie żałuję? osiągnął rekordową liczbę odsłon i spotkał się z ogromnym odzewem z Waszej strony. Żaden inny wpis nie cieszył się taką popularnością w historii bloga i nie spowodował takiej lawiny komentarzy i wiadomości prywatnych, za które bardzo Wam dziękuję!
5 lat we Francji – czy nie żałuję?
W wakacje na Facebooku i Instagramie w ramach akcji „Wakacyjna pocztówka z Francji” polecałam Wam miejsca warte odwiedzenia we Francji oraz wysyłałam kartki z różnych pięknych miejsc, które miałam okazję zwiedzać latem. Dziękuję za Wasze wszystkie informacje zwrotne i miłe słowa! Okazało się, że słowo pisane odręcznie nadal jest w cenie i zbliża ludzi! 🙂
Wrzesień poświeciłam tematowi nauki języka francuskiego i na blogu ukazały się wywiady oraz artykuły pełen cennych rad, adresów kursów, źródeł i polecajek związanych z nauką języka Moliera. Sporo tego było i bardzo merytorycznie – koniecznie zajrzyjcie, jeśli szukacie inspiracji i pomocy do nauki w nowym roku!
Jak nauczyć się języka francuskiego?
W ślad za ilością podróży, które odbyliśmy w ubiegłym roku, nie mogło zabraknąć też podróżniczych artykułów.
Na blogu pojawiła się moja relacja z imprezy karnawałowej w Annecy, uznawanym za francuską Wenecję, a także artykuł o francuskiej stolicy perfum – Grasse.
Karnawał w Annecy – Francuzi mają swoją własną Wenecję!
Grasse – tu powstają twoje perfumy
Największe odkrycie podróżnicze 2019 roku
Moje największe odkrycie podróżnicze 2019 to Kanion Ardèche – to wyjątkowe i zapierające dech w piersiach miejsce opisałam TUTAJ!
Kanion Ardèche – to trzeba zobaczyć we Francji!
Nasze bardzo częste, weekendowe wycieczki relacjonowałam na Facebooku i Instagramie, dlatego zachęcam Was gorąco do śledzenia kanałów na bieżąco – pokazuję i polecam tam różne cudne miejsca, których nie znajdziecie na blogu.
Sprawdźcie, czy nie przeoczyliście innych artykułów! 😉
Wieża Eiffla – 30 ciekawostek na jej 130. urodziny!
Jak wygląda plenerowa sesja ślubna w Paryżu? – reportaż i moje rady.
Powrót z wakacji – ból czy ulga?
Emigrantki potrzebują emigrantek – dołącz do grupy!
Brocante, vide-grenier, braderie – co kupuję na francuskich pchlich targach?
8 powodów, dla których warto w grudniu odwiedzić Paryż
„Rozmaryn i róże” – przez Prowansję i Lazurowe Wybrzeże do samej siebie
Co podarować emigrantce pod choinkę?
List emigrantki do św. Mikołaja
A teraz moja ukochana LISTA naszych podróży 2019 roku!
- Paryż (5 razy)
- Lazurowe Wybrzeże (4 razy): Tulon, Valette-du-Var, Saint-Raphaël, Cannes, Cagnes-sur-mer, Grasse, Mougins, Saint-Tropez, Hyères, Cassis, La Ciotat, Le Lavandou, Antibes, Bormes-les-Mimosas i kilkadziesiąt innych małych miasteczek i wiosek.
- Kanion Ardèche<3
- Vogüé
- Balazuc
- Pont d’Arc
- Aiguèze
- Nîmes
- Saintes-Maries-de-la-mer
- Yzeron (3 razy)
- St. Martin-en-haut
- Le signal de Saint-André
- Saint-Vincent (Włochy – Giro d’Italia)
- Courmayeur (Włochy-Giro d’Italia)
- Domancy
- Crémieu
- Tamié
- Park Ornitologiczny Pont de Gau w Camargue
- Le massif du Vercors
- Vienne (3 razy)
- Miribel
- Valloire (Alpy)
- Albertville (Alpy)
- Saint-Étienne
- Roussillon
- Cavaillon
- Colorado prowansalskie
- Oingt i region Beaujolais
- Auxerre
- Vézelay
- Les Houches -Montblanc
- Beauchastel
- Pollionnay
- Saint-Paul-Trois-Châteaux (Drome)
- Ars-sur-Formans
- Pays des Pierres Dorées
- Valence
- Annecy
- Charnay (Beuajoulais)
- Genewa (Szwajcaria)
- Riverie
- Trévoux
- Polska (5 razy)
Jakie plany na 2020 rok?
Nowy rok rozpoczęłam od… kupna nowego komputera i to była chyba najlepsza inwestycja tego roku! Naprawdę! Nawet nie wyobrażacie sobie, jak pracę i życie, a już na pewno blogowanie, może odmienić sprawny i szybki komputer, w którym nic się nie wiesza i nie zacina! 🙂 O mamo! Mam wrażenie, że weszłam w nową erę blogowania! 🙂
Mam dużo planów związanych z blogiem, które wymagają ode mnie mnóstwo pracy, zaangażowania, ale i odwagi. Na horyzoncie majaczy wizja pierwszego e-booka dla emigrantek, ale dla miłośników Francji i podróży również będę miała coś specjalnego 😉 – choć to już raczej plany na drugą połowę roku.
Planuję spotykać się z Wami – emigrantkami w realu, rozwijać się razem i robić różne fajne, kreatywne rzeczy.
Planuję dziesiątki podróży i mam długą listę miejsc, które chciałabym po raz pierwszy zobaczyć, przeżyć, doświadczyć. Najbliższa podróż już w walentynkowy weekend!
Zaczęłam też coś, czego nie udało mi się zrealizować ostatecznie w ubiegłym roku – wróciłam do intensywnej nauki francuskiego, tym razem na Skype – pierwsze lekcje za mną i jestem bardzo zmotywowana! Determinacja to moje ONE LITTLE WORD na ten rok, mam więc nadzieję, że będzie mnie wspierało w realizacji tych wszystkich planów! 🙂
Uff…
A Wy, jakie macie plany na ten nowy rok? Robicie podsumowania? Czy jesteście już w fazie zarzucania postanowień noworocznych? 😉 Mam wrażenie, że styczeń taki właśnie jest – trochę rozmemłany pomiędzy tym, co było, a tym, co jest – dlatego i luty i każdy inny moment jest dobry, by zaczynać od nowa 🙂 Pomyślności i determinacji Wam życzę! <3
*******************************************Witaj!********************************************
Cieszę się bardzo, że odwiedziłe(a)ś mój blog!
Napracowałam się przy tym tekście, więc będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz jakiś ślad swojej obecności: komentarz, like lub udostępnisz dalej znajomym, którym może się ten artykuł spodobać.
Dla Ciebie to tylko sekunda, a dla mnie sygnał, że moja praca miała sens!
Dziękuję! <3